Po raz pierwszy od trzech lat coś mnie przeraziło. Poprzednio miało to miejsce w lutym 2022 r., kiedy Rosja napadła na Ukrainę i nikt z nas nie wiedział, do czego to doprowadzi.
Mój ówczesny strach potęgował widok tysięcy ukraińskich uchodźców snujących się po ulicach polskich miast. Przerażonych, upodlonych, zagubionych, niewiedzących co ze sobą robić. Rósł, kiedy widziałem bezradność ówczesnego polskiego rządu, choć o nieuchronnym wybuchu tej wojny wiedziano trzy miesiące przed jej rozpoczęciem.
Ukraińscy uchodźcy wojenni zadomowili się w naszym kraju. W przeważającej części są aktywni zawodowo, ich dzieci uczą się patrzeć na świat z perspektywy nauk pobieranych w naszych szkołach. Oswoiliśmy się też z trwającą ponad trzy lata wojną na wschodzie, która kosztowała życie i zdrowie milionów ofiar konfliktu, a kolejne miliony wygnała z domów, zmuszając do tułaczki.
Im bliżej zakończenia tej wojny, bo wierzę że jest to kwestia miesięcy, a nie lat, mój strach znów rośnie. Po dojściu do władzy w USA Donalda Trumpa szczerze bawiło mnie zagubienie europejskich rządów, z polskim na czele. Nie boję się o bezpieczeństwo mieszkańców Unii Europejskiej straszonych przez swoich przywódców komunikatami o nieuchronnym rozszerzeniu pola walki na państwa Europy Zachodniej. Bardziej mnie przeraża, że unijne elity nie potrafią odnaleźć się w nowej geopolitycznej rzeczywistości.
Czy nowy prezydent USA został wybrany w procedurze demokratycznej? Czy do tej pory zrobił coś, co wykracza poza zapowiedzi składane w czasie kampanii prezydenckiej? Czynie zapewniał, że jest zdeterminowany do zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej? Czy wcześniej nie straszył wstrzymaniem amerykańskiej pomocy dla Ukrainy, jeśli ta nie zgodzi się na narzucone warunki traktatu pokojowego? Skąd więc to zaskoczenie?
Rządy, a przede wszystkim nasz, kilkanaście lat robiły ludziom sieczkę z mózgu i wkładały ją do czaszek wzbogaconą toksycznymi dodatkami. Tak skutecznie omamiły setki milionów pozbawionych refleksji ludzi, że ci nie wiedzą, jaki teraz przekaz stosować. Jestto na swój sposób zabawne, ale tylko do pewnego stopnia. Dokładnie do chwili, gdy uświadomimy sobie, że mniejszym problemem jest brak pomysłu europejskich „elit” na narrację opisującą rzeczywistość, a ten prawdziwy wiąże się z tym, że nie wiedzą co robić i snują się po „europejskich salonach” niczym niedopity menel pod „Żabką”.
Od razu wyjaśniam. Nie jestem fanem Trumpa, jestem szczerym krytykiem większości tego, co robi... Cały felieton redaktora naczelnego Faktów po Mitach Dariusza Cychola na łamach tygodnika.