Od Poniedziałku Wielkanocnego oczy całego świata skierowane są w stronę Watykanu. Zmarł panujący od dwunastu lat papież Franciszek. Zmarł, a nie„powrócił do Domu Ojca”, jak sugeruje narracja hierarchii kościelnej. Umarł jak wszyscy śmiertelnicy.
Gdy umiera głowa Kościoła rzymskokatolickiego, w stronę Watykanu patrzą wszystkie znaczące media. Na pogrzeb papieża do Rzymu pielgrzymują – bez względu na ich osobisty stosunek do wiary czy instytucji Kościoła ܺ– światowi przywódcy: koronowane głowy, prezydenci państw, szefowie rządów, dyplomaci. W Stolicy Apostolskiej pojawiają
się wtedy także wszyscy liczący się przywódcy religijni, reprezentujący zarówno kościoły chrześcijańskie jak i te, które z Biblią i nauczaniem Jezusa nie mają nic wspólnego.
Sprawiedliwy proboszcz
Zmarły papież, jezuita z dalekiej Argentyny, pozostawił Kościół zupełnie inny niż go zastał.Był pierwszy, który łamał wiele nienaruszalnych do tej pory zasad i dogmatów w instytucjonalnym Kościele. Był dobrodusznym proboszczem światowej parafii, kochającym biednych i wykluczonych, ale mającym też odwagę karcić bogatych i wpływowych. Wiele robił w sprawie dyscyplinowania swoich rozpasanych wikarych i to na wszystkich kontynentach świata. Jedni z nich uganiali się za sobą, inni mieli kochanki i nieślubne dzieci, a ci najgorsi krzywdzili ministrantów i swoich uczniów, których katechizowali.
Wszystkich łączyła też tradycyjna pazerność na kasę i władzę. Im mniej miał sił Franciszek, tym jego wikarzy na więcej sobie pozwalali. Ale kiedy proboszcz parafii świata umarł, wszyscy perfekcyjnie odegrali swoje role, racząc nas wielkim, widowiskowym spektaklem żałoby.
Jestem wdzięczny zmarłemu za dwanaście lat jego proboszczowania, choć niewątpliwie nasze oczekiwania wobec samej parafii były dużo większe. Dziękuję Franciszkowi za to, że odważnie podjął publiczną debatę w sprawie wykluczonych. Tych spod znaku tęczowej flagi i tych, którym nie powiodło się w ich pierwszych małżeństwach i zawarli kolejne. Gdy jego wikarzy na całym świecie grzmieli świętym oburzeniem na wykluczonych, papież ichnie potępiał i częściej mówił do nich o bożym miłosierdziu niż o wykluczeniu. Robił też wiele dla ubogich. Będziemy o tym pamiętać... Cały artykuł Andrzeja Gerlacha o "białym dymie z czarnej rury" w Watykanie na łamach tygodnika.