Wbrew szumnym zapowiedziom premiera Tuska z kampanii wyborczej 2023 r.,jedyne głowy, które dotychczas z hukiem poleciały, należą do ludzi z jego gabinetu.Nie o takie rozliczenia chodziło wyborcom koalicji 15 października. Podobno nowy minister sprawiedliwości ma to zmienić. Pożyjemy, zobaczymy.
Rekonstrukcyjna ciąża Tuska była mocno przenoszona, co powodowało spadające notowania rządu i tworzących go partii oraz walnie przyczyniło się do prezydenckiej klęski Trzaskowskiego. Gdyby rekonstrukcja odbyła się przy okazji afer i kompromitacji ministrów od Czarzastego, Wieczorka, Kotuli i Szejny, historia potoczyłaby się inaczej. Wreszcie w czerwcu, uciekając przez wotum nieufności, Tusk przeforsował – nawet z bezpieczną nadwyżką – wotum zaufania dla swojego dołującego rządu. Znowu nie obyło się bezżenujących targów o stołki. Tusk poszedł na duże ustępstwa wobec koalicjantów i ostatecznie 23 lipca 2025 r. ogłosił nowy skład gabinetu. Wbrew wcześniejszym, wielokrotnym zapowiedziom, że rząd będzie radykalnie odchudzony, zmiany ilościowe są mizerne. Choć pracę straciło aż 11 ministrów, Tuskowy gabinet zmniejszył się raptem o pięcioro: z 26 do 21. W dodatku trzy ministry bez teki (od społeczeństwa obywatelskiego, równości i polityki senioralnej) i kilkoro tych, którzy teki właśnie stracili, zostanie sekretarzami stanu, więc liczba rządowych limuzyn z kierowcami prawie nie drgnie.
Wśród poszkodowanych znaleźli się głównie partyjni i bezpartyjni ministrowie z nadania Tuska: Adam Bodnar (sprawiedliwość), Izabela Leszczyna (zdrowie), Sławomir Nitras(sport), Jakub Jaworowski (aktywa państwowe), Marzena Czarnecka (przemysł), Hanna Wróblewska (kultura). Minister Tomasz Siemoniak spadł z wysokiego konia, bo z szefa MSWiA i koordynatora służb specjalnych został zredukowany do tego ostatniego. Ale za najbardziej skrzywdzonego uważa się, a przynajmniej głośno o tym mówi Bodnar. Do
ostatniej chwili był przekonany, że się utrzyma, że kogo jak kogo, ale jego Tusk nie posunie. Tym bardziej, że zawarli umowę na 4 lata, a umów trzeba przecież dotrzymywać.Takie postawienie sprawy dowodzi, że były już minister sprawiedliwości nie zna ani polityki, ani Tuska. Za jego dymisją, podobnie jak za pozbyciem się innych członków rządu stoi interes Tuska, który zrzuca z sań wszystkich, którzy nie spełniają oczekiwań. Jego lub wyborców koalicji 15 października, w tym zwłaszcza zwolenników PO.
W tej sytuacji jest oczywiście zastanawiające, że nie pozbył się Barbary Nowackiej, będącej najgorzej ocenianym ministrem. W Kanale Zero próbował to wyjaśnić poseł Ćwik z Polski 2050: „Każdy, kto łączy kropki, wie, dlaczego została”, a widząc zaskoczone miny uczestniczących w programie polityków dodał natychmiast: „Kto się interesuje polityką, niech łączy kropki”. To wyjaśnienie dość oczywiste. Przecież Nowacka została ministrą edukacji nie dzięki swoim kompetencjom, bo ich nie posiada, ale dlatego, że jest szefową partii wchodzącej w skład Koalicji Obywatelskiej. Dopóki jej partia nie zostanie jesienią wchłonięta wraz z Nowoczesną przez PO, włos jej z głowy nie spadnie, jak nie spadł posłowi Szłapce. A potem może być już różnie. I to są właśnie te kropki na politycznej planszy koalicji. A Nowacka, zamiast siedzieć cicho, dolała oliwy do ognia i aferę rozdmuchała... Cały felieton "Imperatorowej" profesor Joanny Senyszyn na łamach tygodnika.