Po raz kolejny przetoczył się przez Warszawę Marsz Wyzwolenia Zwierząt. I ja tam byłam. Skandowałam, że pragnę innego życia dla istot, które stały się dla człowieka kilogramami mięsa, skórą na torebki, paski, buty, lub zostały sprowadzone do bycia rozrywką. Ale i dla każdego z nas.
Może wydać się dziwne, że Marsz Wyzwolenia Zwierząt jest również dla ludzi.Przypominam zatem, że nie chodzi tylko o to, że homo sapiens to gatunek zwierzęcia, leczo coś znacznie więcej.
Natura i religia
Człowiek został zniewolony przez religie tysiące lat temu; sam je sobie sam wymyślił.Jedną z nich jest katolicyzm (szerzej – chrześcijaństwo). Oplótł nas gorsetem przekonań tak antyludzkich, że wierzący nienawidzą w sobie wszystkiego, co naturalne. Posty, samo umartwianie się, pokuty, biczowanie, upokarzanie, nienawiść do własnego ciała, do seksu, miłości, która ma być jedynie skierowana do wymyślonego boga. To wszystko sprawiło, że człowiek zapomniał o tym, co najważniejsze. Religia wmówiła ludziom, że są kimś innym niż zwierzęta: są kimś o wiele lepszym, bo „uduchowionym”, i nie przynależą do tego świata. Te wszystkie opowieści o ty, że bóg stworzył w raju Adama, dał mu zwierzęta, dał mu Ewę itd., oderwały ludzi od realności. To mitologia rozwijana od tysiącleci. Słowa o duszy, posiadaniu wyjątkowej godności i niezwykłym, bo „cudownym” pochodzeniu spowodowały, że człowiek poczuł się wywyższony względem innych zwierząt. Narracje mówiące, że staje on „na czele stworzenia” jako „najwyższy boski wytwór”, usprawiedliwiły okrucieństwo wobec zwierząt i świata. Homo sapiens dopuszcza się największych okrucieństw wobec zwierząt i nie widzi w tym nic złego, niemoralnego.Często też retoryka religijna przenika do naukowej. I tak naturalny biologiczny fakt, że mięsożercy zjadają inne zwierzęta przyozdabia się myśleniem religijnym. Rzecz jednak w tym, że gepard, wilk czy inny mięsożerca nie zakłada czapeczki z piórkiem, nie pije podczas polowania i nie robi z tego rekreacyjnej zabawy, by odreagować ciężkie korporacyjne życie bądź kłótnie z żoną. Lis nosi swoje futro, nie zdziera go z innego lisa tylko po to, żeby zadać szyku na imprezie u koleżanki... Cały felieton profesor Joanny Hańderek na łamach tygodnika.