ANDRZEJ SIKORSKI

KLIKNIJ I KUP

TYGODNIK FAKTY PO MITACH
18 września 2025

Pisowska pajęczyna lubelska

Ostatnie wybory do Sejmiku Województwa Lubelskiego partia Jarosława Kaczyńskiego wygrała w cuglach, zdobywając ponad 47 proc. głosów. Mając takie poparcie, kaczyści rządzą niepodzielnie nie tylko w urzędzie marszałkowskim, ale też w licznych instytucjach mu podległych.

 

Marszałkiem województwa został Jarosław Stawiarski, który na tym stołku zasiada od 2018 r. Uchodzi za jedną z najbardziej wpływowych osób w regionie. Przez cztery kadencje był posłem, a w latach 2015-2018 wiceministrem sportu. Choć uważany jest za człowieka prezesa PiS, to władzą w zarządzie województwa musiał podzielić się z czterema protegowanymi Przemysława Czarnka. Były minister edukacji i nauki,  o przerośniętym ego i wybujałych ambicjach, jest szefem PiS na Lubelszczyźnie i uważa ten teren za swoje księstwo. Zaś do Stawiarskiego nie ma przesadnego zaufania traktując go jak wewnątrzpartyjnego konkurenta.

Po tym jak PiS zostało odsunięte od władzy w 2023 r. wielu działaczy partyjnych i znajomych królika musiało pożegnać się z państwowymi posadami. Krzywda im się jednak nie stała, bo znaleźli schronienie w instytucjach i urzędach podległych marszałkowi Stawiarskiemu.

Tynkowanie dróg

Niedawno media obiegła informacja, że niejaki Grzegorz Lipa, teść posła PiS Jana Kanthaka, został dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego (WORD) w Lublinie. Jakie kompetencje ma Lipa, trudno powiedzieć, bo wcześniej zajmował się tynkarstwem i uprawą chmielu. Za rządów PiS Przemysław Czarnek ulokował Lipę na stołku zastępcy dyrektora zarządzania kryzysowego w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim.„Gazeta Wyborcza” pisała, że „była to najlepsza fucha w urzędzie wojewódzkim”, a „jako zastępca za nic nie odpowiadał, niczego nie podpisywał, a kasował co miesiąc niewiele mniej od dyrektora, który za wszystko ręczył głową”. Po upadku rządu PiS w 2023 r. Lipa, uciekając przed niechybnym zwolnieniem z pracy, udał się na wielomiesięczne zwolnienie lekarskie, a potem na świadczenie rehabilitacyjne, które szczęśliwie postawiło go na nogi.

Co ciekawe, ozdrowieniec z polityczno-rodzinnymi koneksjami, na stołku dyrektora WORD zastąpił Ryszarda Madziara, zaufanego człowieka Jacka Sasina, który dostał posadę w Kancelarii Prezydenta RP. Madziar za czasów rządów PiS pracował jako dyrektor Mazowieckiego Oddziału Regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a potem Sasin ściągnął go do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i do Ministerstwa Aktywów Państwowych. Gdy urzędnicze posady już mu się znudziły, ulokował go w banku Pekao S.A. na stołku doradcy zarządu, gdzie w dwa lata zarobił astronomiczną kwotę 3 mln zł. Okazuje się jednak, że praca Madziara była fikcyjna, a obecne władze banku zażądały od pisowskiego menedżera zwrotu „wyłudzonych pieniędzy”...  Cały artykuł Andrzeja Sikorskiego o śmiesznym "bastionie PiS-u" na łamach tygodnika.