STEFAN PŁONICKI

KLIKNIJ I KUP

TYGODNIK FAKTY PO MITACH
09 października 2025

Nowotworek wolnego wybiegu

Jeśli chcesz żyć długo i zdrowo, to najlepiej nie przychodź na świat.

Internet roztacza przed nami scenariusz, w którym kasza gryczana, płatki śniadaniowe i jabłka z marketu jawią się jako potencjalni zabójcy, cisi wspólnicy raka, hormonalnych spustoszeń i chorób przewlekłych. Media lubią ten obrazek. A naukowcy, ekolodzy i aktywiści dorzucają do pieca. W końcu nie ma nic lepszego niż jabłko, dawniej symbol zdrowia, które trzeba myć przez półtorej minuty żeby nadawało się do spożycia. Autorytety straszą wprost: „To jest przerażające, jak nas trują”.

 

Nie strasz, nie strasz...

 

Kasze, które lądują w naszych garnkach mogą zawierać glifosat, i to w ilościach przekraczających normy od trzech do siedmiu razy. Badania przeprowadzone w ramach projektu Food Rentgen wykazały, że tylko 4 z 10 testowanych kasz było wolnych od tej substancji. A w mięsie? Antybiotyki, oczywiście. Bo przemysłowa hodowla zwierząt to antybiotykowe eldorado, w którym świnia stresowana ciasną klatką staje się nie tylko źródłem białka, ale i rezerwuarem medykamentów.

Nie zapominajmy o hormonach wzrostu, które stosuje się w niektórych krajach żeby przyspieszyć przyrost masy zwierząt. Choć w Unii Europejskiej są one zakazane, mięso importowane z USA czy Ameryki Południowej może je zawierać. Z kolei pestycydy – jak wspomniany glifosat – to tylko wierzchołek góry lodowej. Lista substancji stosowanych w rolnictwie przemysłowym obejmuje setki nazw: chloropiryfos (neurotoksyna), karbendazym (podejrzewany o działanie rakotwórcze), mankozeb (endokrynnie czynny). I wszystkie te związki mogą pozostać na żywności, którą codziennie wkładamy do ust.

Glifosat nie jest wyjątkiem. Jest regułą. Monokultury, intensywne rolnictwo, nawozy, insektycydy, fungicydy – to codzienność produkcji rolnej. Im więcej chemii rolnej, tym słabszy staje się ekosystem gospodarstw. A im słabszy ekosystem, tym więcej chemii potrzeba. Spirala się kręci. W rezultacie jemy coś, co powinno być oznaczone kawałkiem tablicy Mendelejewa, a nie kodem kreskowym.

Problem narasta także w kontekście antybiotykooporności. Światowa Organizacja Zdrowia(WHO) alarmuje, że 70 proc. wszystkich stosowanych na świecie antybiotyków nie trafia do ludzi, a do zwierząt hodowlanych. I prowadzi to do powstawania superbakterii odpornych na leczenie i groźnych dla zdrowia. „Z antybiotykami mamy ten problem, że używa się ich najwięcej w hodowli zwierząt, a nie do leczenia ludzi. To kolejny przykład czegoś wymyślonego, by służyć ludzkości, ale wykorzystywanego w sposób, który jej szkodzi” – grzmią autorytety… Cały artykuł Stefana Płonickego o tym "czego nie wkładać do garnka: na łamach tygodnika.