Fundacja Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris zakończyła rok 2024 z rekordowo wysokimi przychodami. Mimo to odnotowała stratę.
Fundacja Ordo Iuris działa w Polsce od 12 lat. Jej prezes adwokat Jerzy Kwaśniewski szczyci się, że od powstania fundacji nie bazowała ona na dotacjach państwowych, a utrzymywała się wyłącznie z darowizn osób prywatnych i firm. Ze sprawozdania finansowego złożonego do KRS przez Ordo Iuris wynika, że fundacja miała 12,1 mln zł przychodu, z czego aż 11,97 mln zł pochodziło z darowizn. Liczba darczyńców w 2024 r. wyniosła 21 615 osób. Jak widać, było to za mało, ponieważ jednocześnie wykazała ponad 25 tys. zł strat.
Milion miesięczne
Rekordowe wpływy szły w parze z rekordowymi kosztami: wydatki sięgnęły mniej więcej tyle, ile przychody. Około 3,2 mln zł pochłonęły wynagrodzenia (łącznie 192 umowy o pracę i cywilnoprawne), a sześcioosobowy zarząd otrzymał łącznie 403 tys. zł. To nie są kwoty z datków „na drobne wydatki”, tylko budżet pełnowymiarowego think tanku z pionem prawnym, PR i fundrisingiem (działem zajmującym się profesjonalnie zdobywaniem funduszy). Warto odnotować, że to zeszłoroczne „zmartwychwstanie finansowe” przyszło po wcześniejszych apelach o mobilizację. Jeszcze w 2022 r. Kwaśniewski pisał, mobilizując do wpłat: „Fundacja przeżywa bardzo poważny kryzys finansowy, a sytuacja stawia pod znakiem zapytania możliwość dalszej skutecznej realizacji misji Instytutu Ordo Iuris. (…) To od naszej aktywności i zaangażowania będzie zależeć, czy globalni gracze przejmą kontrolę nad polską suwerennością oraz czy Polska będzie stawiać na życie, rodzinę i wolność”. W styczniu 2025 r. ostrzegał, że „2025 będzie wyzwaniem” i bił na alarm w sprawie siedziby. Zaległości czynszowe na ponad 90 tys. zł oraz spór z Fundacją Polskiego Państwa Podziemnego (PAST-a), zakończyły się 30 czerwca 2025 r.opuszczeniem przez Ordo Iuris lokalu. Dziś już wiemy, że kampanie „ratuj Ordo Iuris”zadziałały nad wyraz dobrze: 21,6 tys. darczyńców i skok przychodów z 9,1 mln (2023) do 12,1 mln (2024) mówią same za siebie.
Bez „kroplówki”
Deklarowana „niezależność od państwa” to drugi element układanki. Ordo Iuris podkreśla, że „w 100% zależy od hojności przyjaciół i darczyńców” – żadnych dotacji rządowych, żadnego ryzyka „odcięcia kroplówki po zmianie władzy”. To narracja politycznie bezpieczna i komunikacyjnie skuteczna: im głośniejszy spór o aborcję, edukację zdrowotną czy osoby LGBT, tym łatwiej zamienić emocje w przelew. A potem – w budżet kampanii prawnych i medialnych, z którego finansuje się raporty, pozwy, konferencje, obecność w studiach i oczywiście – własne wynagrodzenia... Cały artykuł Agnieszki Stefańskiej o kochających szmal "ordojurkach" na łamach tygodnika.