Jaka będzie Polska, gdy obecny obóz rządowy zostawi ją swym następcom? A jaka za kolejną – powiedzmy – dekadę? Polityka prowadzona dziś ustawia kraj na trajektorii, z której niełatwo będzie powrócić.
Prawdopodobnie celem Donalda Tuska jest utrzymanie władzy po wyborach w 2027 r., a szczególnie niedopuszczenie do tego, aby ponownie wpadła w ręce Jarosława Kaczyńskiego. Napisałem „prawdopodobnie”, bo nie widać tego w czynach, a i w słowach wybrzmiewa blado.
Lider PO, KO i całej prodemokratycznej koalicji 15 października (ta nieformalna nazwa chyba zostanie odesłana w zapomnienie – bo po co dawnych zwolenników irytować?) bezwątpienia jest światowej klasy zawodnikiem w zakulisowych grach politycznych. Na pewno ma jakiś pomysł, jak powstrzymać Kaczyńskiego i całe PiS. Czy to pomysł trafiony i realny– a, to inna sprawa. Od dwóch lat wydaje się, że tą tajną bronią jest robienie tego samego, co robili wcześniej i robiliby teraz narodowo-katoliccy populiści. Co prawda, można byłoTuska podejrzewać o inklinacje antyimigranckie, bo jako przewodniczący Rady Europejskiej wypowiadał się w tych sprawach nad wyraz konserwatywnie. Ale kto przypuszczał, że zaostrzy kurs tak bardzo, że aż zezwoli na strzelanie ostrą amunicją do biedaków próbujących przedrzeć się ku lepszemu życiu – unijnej Ziemi Obiecanej?
Zamiast ich wyłapywać, sprawdzać i przyznawać azyl polityczny lub deportować do ojczyzn. Że nie tylko utrzyma rozdawnictwo socjalne PiS, ale je zwielokrotni? Że gładko wejdzie w pisowskie buty eurosceptycyzmu, nawet jeśli z o wiele bardziej przyjazną retoryką? Że nagle publicznie przyzna, iż aborcja nie budzi w nim entuzjazmu i nie lubi oniej mówić jak o prawie kobiet? Dwa lata temu jednoznacznie zapewniał, że nie umieści na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej nikogo (!), kto wyraziłby taki pogląd.
Jednak wyborcy o nastawieniu tradycjonalistyczno-zaściankowym wolą głosować na oryginał, a nie na podróbkę. Dali temu wyraz preferując ocierającego się o faszyzm narodowca Nawrockiego zamiast Rafała Trzaskowskiego, na czas kampanii przemalowanego z lewicowo-liberalnego prezydenta stolicy w zwolennika gospodarczego nacjonalizmu i przeciwnika szkolnego przedmiotu edukacja zdrowotna. Im bardziej Tusk będzie zaglądał do środka w poszukiwaniu sympatii nieswojego elektoratu, tym bardziej będzie gubił swój własny: centrowy, a przede wszystkim lewicowy – socjalliberalny i socjaldemokratyczny... Cały artykuł Jakuba Jabłońskiego o "krętej drodze Donalda" na łamach tygodnika.