Opowieść o Jezusie z Nazaretu, zapisana w Nowym Testamencie, jest szczegółową relacją z próby zdobycia przez niego królewskiej władzy w ówczesnym państwie żydowskim. Uświadomienie sobie tego faktu pozwala stosunkowo łatwo wyjaśnić wszystkie zagadki i rzekome tajemnice otaczające jego postać.
Wykazywałem to w dziesiątkach artykułów zamieszczanych w „FpM”, gdy omawiałem poszczególne zdarzenia opisane w ewangeliach. Skądinąd wiem, że hierarchowie kościelni uważnie śledzą moje publikacje, ale nie próbują ich publicznie podważać – nie chcą nadawać im jakiegokolwiek dodatkowego rozgłosu, a ponadto trudno byłoby obalić oczywiste wnioski, wynikające wprost z treści ewangelii. Spotkałem się natomiast z uwagami ludzi z tego kręgu, iż moje wyjaśnienie dziejów Jezusa jest tylko jedną z bardzo wielu możliwych interpretacji, jakie tworzyły setki badaczy zajmujących się powstaniem chrześcijaństwa. Takie potraktowanie przedstawionego scenariusza wydarzeń – wrzucenie go do wielkiego zbioru często bardzo wątpliwych, a czasami wręcz nonsensownych koncepcji ewangelicznych – byłoby rzeczywiście najlepszym wyjściem dla kościelnego państwa. Można nawet ocenić, że hierarchowie szykują już narzędzie do zepchnięcia ewentualnej dyskusji o prawdziwym Jezusie na bardzo mętne, bezpieczne dla siebie obszary.
Od hipotezy do teorii
Stwierdzam więc, że mój opis historii Jezusa nie jest obecnie jedynie przypuszczeniem, domniemaniem, czy też sugestią. W momencie, gdy odkrywałem prawdziwy sens opowieści ewangelistów (czym sam byłem bardzo zaskoczony), również nie miałem do końca pewności, czy nie popełniam gdzieś błędów. Jednak wypracowane wnioski wydawały się na tyle prawdopodobne, że zdecydowałem się przedstawić je opinii publicznej. Całość przeprowadzonych analiz oraz przebieg działalności galilejskiego mesjasza opisałem w wydanej w 2011 r. książce „Jak się zostaje Bogiem”. Z naukowej ostrożności zaznaczyłem w niej, iż jest to hipoteza, którą można podważyć, o ile znajdzie się wystarczająco silne kontrargumenty. Nie mogłem wówczas przypuścić, że wkrótce otrzymam zaskakujące potwierdzenie moich wniosków, jednoznacznie wskazujące, że nie są one tylko teorią, lecz najbardziej zbliżonym do prawdy odtworzeniem rzeczywistości sprzed 2000 lat… Cały artykuł Sławomira Sadowskiego o Jezusie, "który taki święty nie był" na łamach tygodnika.