Podanie do publicznej wiadomości, wszem i wobec, stanowiska negocjacyjnego przed rozpoczęciem rozmów zasługuje na wpisanie – po stronie kuriozów – do annałów praktyk dyplomatycznych. Świadczy o całkowitej niekompetencji współpracowników prezydenta RP i obciąża jego samego – jako ich zwierzchnika.
Od przynajmniej tygodnia cała Polska żyje wyprawą Karola Nawrockiego za ocean. Gwoli prawdy, wybrał się do Waszyngtonu nie po to, by cokolwiek negocjować z Donaldem Trumpem, lecz by zdobyć punkty na użytek polityki wewnętrznej. Ludzie PiS mają niezłe wejścia do obecnej administracji Białego Domu, więc udało im się taką wizytę dość szybko zaaranżować. Na pewno przyda się ona w kolejnych starciach z Donaldem Tuskiem i koalicją 15 października.
Nic jednak nie przychodzi za darmo – zwłaszcza w przypadku byłego rekina na nowojorskim rynku nieruchomości, uprawiającego politykę „transakcyjną”. Dla Trumpa nie liczą się żadne wartości (czy pojęcia takie, jak lojalność albo przyjaźń); ważne są wyłącznie zyski i korzyści. Żeby móc chwalić się po powrocie bliskimi relacjami z prezydentem USA, trzeba mu złożyć hołd i wiernopoddańczo zapewnić o udziale w światowej ultrakonserwatywnej krucjacie, jaką prowadzi on sam, jego zastępca J.D. Vance i cały ruch MAGA.
W tym sensie ujawnienie treści rządowej instrukcji nie było aż tak straszne. Nie miało bowiem większego praktycznego znaczenia. Mogło nawet ostrzec Departament Stanu (za pośrednictwem ambasady w Warszawie – o ile w amerykańskiej służbie zagranicznej wciąż pierwsze skrzypce grają zawodowi dyplomaci, a tego nie wiemy), by za wiele nie oczekiwać w trzech kluczowych kwestiach, które leżą w kompetencjach polskiego rządu, anie głowy państwa.
Uporządkujmy fakty
Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ) zawsze, przed każdym kontaktem reprezentanta władz RP z partnerami zewnętrznymi, przygotowuje niezbędne dossier pozwalające na prowadzenie rozmów w sposób skoordynowany i ulokowany w kontekście całej polityki zagranicznej oraz różnych historycznych zaszłości. Urzędnicy MSZ nieustannie tłuką tzw. tezy, zazwyczaj na zasadzie „kopiuj – wklej”, co z jednej strony świadczy być może o ich lenistwie, ale z drugiej – zapewnia ciągłość i spójność przekazu... Cały artykuł Jakuba Jabłońskiego o tym "kto chce nami rządzić" na łamach tygodnika