33 rok n.e., dziewiąty dzień wiosennego miesiąca Nisan, niedzielny poranek w Jerozolimie. Na dziedzińcu Wielkiej Świątyni i wokół otaczających ją murów tłoczą się dziesiątki tysięcy mieszkańców Izraela.
Już od tygodnia przychodzą ze wszystkich prowincji, by dokonać oczyszczenia duszy i ciała przed Paschą, najważniejszym żydowskim świętem. Zacznie się ona za pięć dni, 14 Nisan, w piątek wieczorem, kiedy wszyscy zasiądą do uroczystej kolacji sederowej. Jest to tradycja ponad tysiąc lat obchodzona na pamiątkę wyjścia narodu z egipskiej niewoli i każdy Żyd stara się jak najściślej jej przestrzegać. Teraz na terenie Świątyni znajdują się głównie mieszkańcy Betanei, Dekapolu, Galilei, Idumei oraz innych odległych krain żydowskich. Miejscowi Jerozolimczycy mogą dokonać niezbędnych ablucji jeszcze w środę, a nawet czwartek, ale ci z prowincji muszą przyjść znacznie wcześniej, by zdążyć wrócić do swych domów przed początkiem Paschy.
Nie wszystkim uda się wcisnąć do świątyni i zobaczyć arcykapłanów składających ofiary, ale chcą przynajmniej dostać się na dziedziniec świątynny, więc tłoczą się przy wielkich bramach, otwartych w tych dniach na oścież. Szczególnie gęsto jest przy Złotej Bramie, zwanej też Suzańską, jedynym wejściu od strony wschodniej. Jednak wkrótce zgromadzeni tam ludzie rozstąpią się i utworzą szpaler, by przepuścić niezwykły orszak nadchodzący od strony wsi Betania.
Człowiek na ośle
W otoczeniu gromady mężczyzn jedzie na ośle człowiek w średnim wieku, odziany we wspaniałą, błękitno-granatową szatę. Wielu zebranych nie wie kim jest, ale już rozchodzi się, powtarzana przez setki ust wiadomość, że to sławny galilejski mesjasz, uzdrowiciel, cudotwórca, prorok Jezus z Nazaretu. Grupa jest coraz bliżej i wszyscy teraz słyszą, jak otaczający mesjasza skandują głośno: „Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi”(Mk 11,10), „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie” ( Łk19.38), „Hosanna!...Król izraelski!” (J 12,13)... i są już pewni, że nadjeżdża wybraniec Boga. Niecodzienny widok i okrzyki robią na wszystkich wrażenie, więc tłum też się przyłącza do wiwatów i macha palmowymi gałęziami, trzymanymi dla osłony przed słońcem.
Jezus jechał spokojnie, z wysoko uniesioną głową, pewien, że wkrótce spełni się jego marzenie. Wyzwanie było trudne, ale głęboko wierzył, że Bóg Jahwe otacza go specjalną opieką, więc z jego pomocą niezwykły cel zostanie osiągnięty. On nie zaniedbał niczego.Wcześniej kilka lat mieszkał w miasteczku Kafarnaum nad jeziorem Genezaret i wykonywał nietypową pracę uzdrowiciela i nauczyciela. Szczególną popularność przyniosło mu skuteczne przywracanie ludziom zdrowia, więc zjawiali się u niego coraz liczniej, z coraz dalszych stron. Przychodzili nie tylko potrzebujący, ale też całe gromady zaciekawione jego osobą, więc głosił im podniosłe kazania o niezmierzonej mocy boskiej i konieczności przestrzegania praw, które Jahwe wyznaczył swemu narodowi. Niegdyś przebywał kilka tygodni u Jana Chrzciciela nad Jordanem i słyszał jego przemowy, więc teraz używał podobnych argumentów i przykładów. Uzdrowienia i mądre nauki sprawiały, że cieszył się rosnącą sławą wśród galilejskiego plebsu, a wielu ludzi nazywało go wybrańcem Boga, Synem Dawida, Zbawicielem, mesjaszem... Cały artykuł Sławomira Sadowskiego o "synu boga" na łamach tygodnika.