Jeśli ktoś żyje potrzebą przeżycia cudu – dostrzeże go. Wystarczy, że wyłączy myślenie i skoncentruje się na swoim pragnieniu.
We wszystkich tekstach dotyczących zamachu na władzę arcykapłanów jerozolimskich, jakiego w 33 r. n.e. dokonał Jezus z Nazaretu, opierałem się wyłącznie na treści czterech oficjalnych ewangelii. Nie „retuszowałem” przytaczanych cytatów, jedynie wskazywałem na ich faktyczny sens, który wyłania się, gdy odrzucimy narzucaną nam przez wieki ich kościelną interpretację. Spotkałem się natomiast z zarzutami, że dokonuję selekcji dobieranych fragmentów i pomijam zamieszczone równolegle opisy cudów i innych dokonań galilejskiego mesjasza, ewidentnie dowodzące jego boskości. Jeżeli są Czytelnicy, którzy nadal w to wierzą, to warto tym zdarzeniom przyjrzeć się dokładniej.Do najbardziej znanych cudów Jezusa zalicza się: nakarmienie tysięcy ludzi pięcioma chlebami i dwoma rybami, chodzenie po wodzie oraz zamianę wody w wino. Kościelni teolodzy doszukują się w nich jakiejś głębszej symboliki, ale dosyć często można spotkać uwagi, nawet ludzi wierzących, że są rozczarowani tymi cudami. Chodzi o to, że ludzkość w czasach Jezusa (i w każdych innych) była gnębiona szeregiem potwornych nieszczęść – okrucieństwami despotów, wojnami, głodem, epidemiami i wszelkimi kataklizmami niosącymi zniszczenie i śmierć tysiącom, setkom tysięcy niewinnych ludzi. I w obliczu takich tragedii Bóg w ludzkiej postaci wykorzystał swą moc do stosunkowo mizernych dokonań (jeden posiłek dla kilku tysięcy głodnych i przedłużenie pijaństwa na weselu). W rzeczywistości nawet te skromne cuda są jedynie legendami, a ktoś, kto w nie wierzy, raczej nie czytał ich opisów... Cały artykuł Sławomira Sadowskiego o "cudach na własne życzenie" na łamach tygodnika.