Z chaosu wywołanego przez Putina i Trumpa wyłoni się w końcu jakiś ład. Jednak powrotu do dobrze nam znanych czasów nie będzie. Nastawmy się na cztery dekady odstraszania i powstrzymywania.
Prawo międzynarodowe przestało się liczyć. Sojusze okazują się warte tyle, ile papier, na którym spisano powołujące je traktaty. Ameryka zdradza Ukrainę i kraje NATO, występuje przeciw Unii Europejskiej i próbuje zbratać się z Rosją. Być może szykuje się do zapasów z Chinami. Nastąpiła militaryzacja polityki, narody ćwiczą się do boju. Co jeszcze nas czeka? Czym to się skończy?
Wojny handlowe
Donald Trump wymachuje cłami jak kłonicą. Nałożył je na cały świat, na wrogów i dawnych(bo czy wciąż nimi są, nie wiadomo) przyjaciół. Oszczędził tylko… Rosję, Białoruś, Koreę Północną i Kubę. Uważa, że to świetne narzędzie, które doprowadzi do tego, że producenci z krajów i sektorów obłożonych taryfami wybudują swoje fabryki w USA, żeby uniknąć dodatkowych opłat. Tego jednak nie wiadomo, bo przy podejmowaniu biznesowych decyzji o inwestycjach wielkiej wartości bierze się pod uwagę też wiele innych czynników. W każdym razie pierwsza kadencja 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych (w latach 2017-2020, kiedy był jeszcze 45. prezydentem) tego nie zwiastuje: wtedy też wprowadzał cła, a „pas rdzy” pozostał „pasem rdzy”, tak jak był.
To polityka dokładnie o 180 stopni odmienna od tej, jaką zainicjował jeden z republikańskich poprzedników obecnego gospodarza Białego Domu… Ronald Reagan.Wtórowała mu Margaret Thatcher. Wolny handel i globalizacja przyniosły wzrost dobrobytu na całym świecie, choć oczywiście nie wszędzie i nie zawsze był on równomierny.Początkowo korzystały najmocniejsze gospodarki, ale finalnie okazało się, że największym wygranym są Chiny czy Indie. Dzięki taniej sile roboczej, brakowi regulacji cywilizujących rynek pracy, nieliczeniu się z konsekwencjami dla środowiska i klimatu, subsydiom itp.zalały cały świat tanią produkcją.
Jednak wprowadzanie na oślep barier w handlu jest wylewaniem dziecka z kąpielą. Ceny towarów wzrosną, co odczują konsumenci na całym świecie (w USA w pierwszej kolejności, bo zaatakowani w ten sposób odpowiadają proporcjonalnie, z maksymalnie dotkliwą precyzją). Trzeba będzie stworzyć nowe łańcuchy dostaw. Specjalizujący się w historii ekonomiści przypominają, że podobne praktyki w XX wieku przyczyniły się do wybuchu wojen światowych, a przynajmniej je zwiastowały.
Paradoksem jest, że Trump kieruje ostrze tego oręża nie w stronę rywali, lecz partnerów – Kanady, Meksyku, UE. Europę Zachodnią uznaje za zło wcielone. Ogłasza, że Unia powstała po to, by szkodzić Stanom Zjednoczonym. W ten sposób zachęcił już dawnych sojuszników do organizowania się obok, a w przyszłości – kto wie? – być może „przeciw”Ameryce. Raczej nie staną ramię w ramię z Waszyngtonem w walce przeciw Chinom... Cały artykuł Jakuba Jabłońskiego o świecie w którym przyszło nam żyć na łamach tygodnika.