Kraków od dawna traktowany jest w instytucjonalnym Kościele jako stolica biskupia dla kardynała.
Awans na ordynariusza tej diecezji był niemal równoznaczny z tym, że biskup krakowski wkrótce otrzyma prestiżowy kapelusz kardynalski. Obecnie kardynalski biret każdemu nominatowi podczas uroczystego konsystorza publicznie nakłada na głowę sam papież.
Dlatego, gdy w 2016 r. nowym metropolitą krakowskim został dotychczasowy metropolita łódzki abp Marek Jędraszewski, wszyscy oczekiwali, że to tylko kwestia czasu, gdy będzie nowym polskim kardynałem. Jednak nie został Księciem Kościoła, co ten kościelny celebryta odebrał niezwykle boleśnie, jako swój osobisty dramat.
Wychowanek „Pięknego Julka”
Już sama nominacja arcybiskupa Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego wzbudzała niezwykłe emocje, bo znany był jako bliski współpracownik byłego metropolity poznańskiego abp Juliusza Paetza, który jako czynny gej zrobił zawrotną karierę w Watykanie u boku innego geja papieża Pawła VI. Gdy papieżem został Polak Jan Paweł II,„Piękny Julek” liczył, że jego kościelna kariera nabierze jeszcze większego rozpędu. W grudniu 1982 r. papież zadecydował jednak inaczej i podniósł go do godności biskupa, ale równocześnie zamianował ordynariuszem łomżyńskim, a w 1996 r. metropolitą poznańskim. W rezultacie skutecznie pozbył się go ze swojego otoczenia. Tak w praktyce święty papież od wadowickich kremówek rozumiał walkę z gejowskim lobby w instytucji, którą zarządzał od października 1978 r.
Kiedy więc wychowanek „Pięknego Julka” zasiadł przed dziewięciu laty na wawelskim tronie biskupów krakowskich, emocje sięgnęły zenitu. Wierni i krakowscy księża spodziewali się bowiem, że następcą kard. Stanisława Dziwisza zostanie bardzo popularny w archidiecezji, dotychczasowy biskup tytularny i pomocniczy krakowski Grzegorz Ryś. Był on tam powszechnie lubiany i ceniony, ale równocześnie nieakceptowany przez prezydenta RP Andrzeja Dudę, który chciał widzieć na krakowskim tronie bardziej konserwatywnego hierarchę... Cały artykuł Andrzeja Gerlacha, o arcybiskupie Grzegorzu Rysiu - o którym w tekście nie było na razie (w zasadzie) ani słowa - na łamach tygodnika.