Od kilku tygodni media w naszym kraju zajmują się byłym ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobrą. Jedne przedstawiają go jako tego, który winien stanąć przed wymiarem sprawiedliwości i odpowiedzieć za wszelkie nadużycia, inne jako ciężko chorego człowieka, którego chcą zamordować przeciwnicy polityczni.
Przypomnijmy zatem najważniejsze epizody z życia tego niezwykle medialnego polityka; także fakty, o których on sam wolałby nie pamiętać.
Matka ojca, lecz nie babcia…
Zbigniew i jego brat Witold, który od wielu lat także robi zaskakującą karierę, pochodzą z małopolskiej Krynicy-Zdroju, gdzie ich rodzice Jerzy i Krystyna, byli znanymi lekarzami.
Ojciec w czasach Polski Ludowej był działaczem komunistycznym, o czym obaj synowie jakoś teraz zapominają. To właśnie „matka partia” postawiła Jerzego Ziobrę na stanowisku dyrektora tego znanego od pokoleń kurortu. Był jej wierny aż do końca, do 1990 r., kiedy to ukochana partia pana doktora wyzionęła ostatecznie ducha. Z partyjnych przywilejów towarzysza Jerzego pełnymi garściami korzystała jego rodzina.
Młodzieńcze poszukiwania
Przyszły minister sprawiedliwości i prokurator generalny ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, aplikację prokuratorską odbył w katowickiej prokuraturze, ale prokuratorem nigdy nie został. W młodym prawniku wygrała bowiem chęć działania na polu polityki nie prawa. Był, co prawda, w jego życiu krótki epizod w Generalnym Inspektoracie Celnym, ale koniec końców został doradcą Marka Biernackiego. Tak, tego Biernackiego, który w latach 1999-2001 był ministrem spraw wewnętrznych i administracji w rządzie premiera Jerzego Buzka... Cały artykuł Andrzeja Gerlacha o "prawdziwym zerze" na łamach tygodnika.