Koalicja 15 października zapowiedziała likwidację Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak na razie nic z tego nie wyszło, ale agenci już od dawna szukają sobie nowych zajęć.
Gdy w 2006 r. PiS tworzyło CBA, politycy tej partii zapewniali, że będzie to apolityczna i profesjonalna służba walcząca z korupcją. Na jej czele stanął historyk Mariusz Kamiński, poseł PiS i były przywódca zadymiarskiej Ligi Republikańskiej. Wiceszefem CBA został archeolog Maciej Wąsik, również były aktywista Ligi, były stołeczny radny PiS i burmistrz Wawra, a za prezydentury Lecha Kaczyńskiego szef warszawskiej Straży Miejskiej.
Wojna totalna
Jeszcze przed formalnym powstaniem Biura, Kamiński zapowiedział, kto znajdzie się na celowniku specsłużby: „Są w Polsce tzw. wielcy biznesmeni, którzy kolekcjonują w swoich spółkach byłych ministrów, byłych posłów. Chcemy powiedzieć takim panom jak pan Kulczyk, pan Gudzowaty, pan Krauze: jeśli liczą, że dzięki temu będą odnosili korzyści w biznesie, to są w wielkim błędzie”. Zaprotestowały organizacje biznesowe. „CBA w swoich działaniach może skręcić w stronę odwetowego środka represji i obrócić się przeciwko demokratycznemu porządkowi politycznemu i społecznemu” – stwierdziła Rada Przedsiębiorczości RP.
Jan Kulczyk nie żyje, Aleksander Gudzowaty nie żyje, a Ryszard Krauze stracił majątek i wpływy... Cały artykuł Andrzeja Sikorskiego o tym jak zagryzają się nawzajem "polskie dżejmsbondy" na łamach tygodnika.