Czy Janusz Waluś stanie na czele polskiej „prawdziwej” prawicy?
Jest cztery lata młodszy od Jarosława Kaczyńskiego, trzydzieści lat starszy od Karola Nawrockiego. Z racji wieku jest tak samo stetryczałym dziadem jak prezes PiS. Ma wyraźne kłopoty w logicznym formułowaniu myśli, ale w tym, co bredzi, jest autentyczny.Nigdy nie szedł na zgniłe kompromisy i układy, a życie poświęcił wyznawanym wartościom. Nie dorobił się na polityce, nie stoją za nim protektorzy i grupy wpływu. A co najważniejsze, nie był mięczakiem, który w godzinie próby spał pod ciepłą pierzyną mamusi. Nawrocki przy nim to zaś smarkaty osiedlowy osiłek, silny, ale tylko w gębie i w grupie – niezależnie od tego czy są to stadionowi chuligani, czy polityczni zadymiarze z Pałacu Prezydenckiego.
Sól ziemi
Janusz Waluś jest jedynym żyjącym Polakiem legendą. Odpowiednikiem Żołnierzy Wyklętych. Nie jakiegoś tam Pileckiego czy „Inki”, ale „Burego”, „Uskoka”, „Lalka” i„Ognia”. Udało mu się zamordować nie tylko komunistę, ale i Murzyna, co w czasie imigranckiej bezbożnej nawałnicy na białą i chrześcijańską Europę nabiera symbolicznego znaczenia. Chris Hani nie był byle jakim komuchem. Jak podkreślają prawicowcy, stał naczele Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej i Umkhonto we Sizwe – zbrojnego skrzydła Afrykańskiego Kongresu Narodowego . Szkolił się w Moskwie, a jego wyjazdy do ZSRR i NRD sponsorował sam Muammar al-Kaddafi. Zastrzelenie czarnoskórego komunisty jest dla wielu Polaków czynem godnym pochwały. Nie ma znaczenia, że ich bohater należał do neonazistowskiej i terrorystycznej organizacji Afrykanerski Ruch Oporu (Afrikaner Weerstandsbeweging, AWB) i chciał za wszelką cenę powstrzymać przemiany demokratyczne, zmierzające do demontażu systemu segregacji rasowej w RPA… Cały artykuł Andrzeja Sikorskiego o "prawicowych szurach" na łamach tygodnika.