„Przykład jego życia pozostanie w naszych sercach”, „wdzięczność za pontyfikat”,„wspaniały duszpasterz” – czołowi polscy duchowni w pięknych słowach żegnali głowę swojego Kościoła. Ich czyny nie miały jednak nic wspólnego z jego nauką.
„Nie miłujmy słowem, a czynem” – słowa apostoła Jana wyrażają nakaz, od którego żaden chrześcijanin nie powinien się uchylać. A jednak. Śmierć papieża Franciszka, rozpoczęła festiwal obłudy polskich hierarchów kościelnych. Choć nigdy nie pozwalali sobie na bezpośrednią publiczną krytykę głowy Kościoła, niejednokrotnie pokazywali, że reformy i model synodalności, jaki promował Franciszek, niewiele dla nich znaczą. Być może powodem był fakt, że Jorge Mario Bergoglio przeprowadził niespotykaną dotąd czystkę w polskim episkopacie. Odwołał aż 13 polskich biskupów ukrywających księży pedofilów i konsekwentnie omijał Polaków w nominacjach kardynalskich. Mimo to przez ostatnie dni polscy hierarchowie odgrywali swoje role cierpiących sierot: prześcigali się w formułowaniu kazań, listów i komunikatów oddających ich bezbrzeżny żal po Franciszku. I wychwalali jego pontyfikat obnażając swoją obłudę.
Kościół ubogi i dla ubogich… ale nie w Polsce
Papież Franciszek pragnął Kościoła, który jest ubogi i służy ubogim; z dala od luksusu i światowości. Wyrafinowane papieskie trzewiki od watykańskiego szewca (brązowe za Jana Pawła II, czerwone za Benedykta XVI) zastąpił emanującymi skromnością czarnymi butami. Na początku pontyfikatu zrezygnował z papieskich apartamentów w Pałacu Apostolskim, nie spędzał wakacji w letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Zamiast limuzyn wybierał fiata tipo i volkswagena golfa, a przed śmiercią rozdał swój majątek.
Reprezentował więc zupełnie inną postawę niż polscy biskupi, którzy słyną z tuszowania pedofilii, a jeszcze bardziej z zamiłowania do gromadzenia bogactw... Cały artykuł Katarzyny Wilk-Wojtczak o tym, gdzie polscy hierarchowie mieli ś.p. Franciszka na łamach tygodnika.