To była jedna z ciekawszych polskich kampanii: pełna zwrotów akcji, wzlotów i upadków. Mimo to zapewne skończy się tak, jak przewidywaliśmy przed jej rozpoczęciem.
Co więcej, była to kampania całkiem merytoryczna. Oczywiście zdarzały się w jej trakcie –relatywnie zresztą nieliczne, rzadsze od spodziewanych – próby faulowania, uszczypliwości, czarny PR, haki. Powszechna była demagogia, poruszanie tematów pobocznych. Poważny ton zakłócali niepoważni kandydaci. Trzeba cały czas pamiętać, że toczyła się w niezwykle skomplikowanych uwarunkowaniach zewnętrznych – brutalnej wojny za wschodnią granicą, której odpryski namacalnie odczuwaliśmy także w kraju, a od 20 stycznia dodatkowo w epoce globalnego chaosu wywołanego przez Donalda Trumpa. Prezydent RP ma zaś precyzyjnie opisane konstytucyjne obowiązki odnoszące się do kwestii bezpieczeństwa, zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi i polityki zagranicznej.Można też od niego oczekiwać, że przejmie na swoje barki ciężar łagodzenia wewnętrznego konfliktu między rodakami, rozpętanego przez Jarosława Kaczyńskiego rękoma jego podwładnych. Źle funkcjonujące państwo skłóconego społeczeństwa jest łatwym łupem w walce wielkich mocarstw.
„Czasy przedwojenne”
Może o bezpieczeństwie nie mówiło się nadmiernie dużo w znaczeniu konfrontowania różnych koncepcji proponowanych wyborcom, ale temat ten nieustannie unosił się nad dyskusjami kandydatów. Nie tylko w bezpośrednich starciach, także ich komunikaty kierowane do opinii publicznej były podszyte odmiennymi pomysłami. Karol Nawrocki, reprezentant PiS, twardo obstawał przy sojuszu z Ameryką Trumpa – nawet w sytuacji, gdy obecna administracja USA wyrażała gotowość do porzucenia europejskich sojuszników oraz broniącej się Ukrainy, by móc zawrzeć pokój na warunkach korzystnych dla Władimira Putina. Waszyngton jest od Moskwy daleko, ale Warszawa, Berlin, Bruksela, Paryż i Londyn – blisko. Mniej więc interesuje nas deal skierowany przeciwko Chinom, za to bardziej niedopuszczenie do sytuacji, gdy pod bokiem wyrośnie potężna militarna siła, zmuszająca nas do wydawania kolosalnych kwot na czołgi, armaty, samoloty i śmigłowce (prawdopodobnie niespecjalnie przydatne w wojnach nowego typu)... Cały artykuł Jakuba Jabłońskiego o "ciekawej kampanii, która i tak nic nie zmieniła" na łamach tygodnika.