– Ksiądz został uznany winnym złamania szóstego przykazania – usłyszeli podczas niedzielnej mszy parafianie z Modzurowa na Dolnym Śląsku. 16 km dalej – w kościele w Kietrzu wiernym odczytano podobny komunikat. Tam, postępowanie wobec księdza dopiero się zaczęło.
Ksiądz Joachim K. był proboszczem parafii pw. Trójcy Świętej w Modzurowie w latach 2005 – 2019. Przyjechał tam z Lubrzy, gdzie wcześniej jedynie przez rok sprawował funkcję proboszcza. To tam ksiądz miał molestować dzieci.
– (…) Sąd diecezji opolskiej podjął stosowne kroki prawne, a zebrany materiał dowodowy przekazał do stolicy apostolskiej. W wyniku decyzji Watykanu ks. Joachim K. został uznany winnym zarzucanych mu czynów z kanonu 1395 paragraf 2 Kodeksu prawa kanonicznego, który dotyczy złamania szóstego przykazania dekalogu przez duchownego(„jest to połączone z użyciem przymusu lub gróźb, albo publicznie lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu”). Jako kara został nałożony na niego nakaz przebywania do końca życia w wyznaczonym przez biskupa opolskiego miejscu. Ksiądz K. ma także zakaz publicznego sprawowania posługi kapłańskiej. Możliwe jest ono jedynie w odosobnionej kaplicy – czytał podczas mszy w Modzurowie wysłannik opolskiej kurii ks. Joachim Kobienia w obecności biskupa pomocniczego Rudolfa Pierskały.
Komunikatu wysłuchało zaledwie kilkanaście osób zebranych w kościele.
Nikt jej nie wierzył
Według doniesień medialnych m.in. „FiM”, które pisały o sprawie już 12 lat temu, ksiądz miał molestować 15-letniego chłopca i 14-letnią dziewczynkę z parafii w Lubrzy. To ona w ubiegłym roku w reportażu TVN24 „To ja byłam winna” opowiedziała o swojej krzywdzie.Gdy przed laty, jako dziecko, wyjawiła dorosłym, co robił jej ksiądz, nikt nie chciał jej wierzyć.
„Często przychodził do nas do domu, brał mnie na kolana i gdy tylko była okazja, próbował w ten sposób całować. Kiedyś zaproponował, że mnie wykąpie” – opowiadała kobieta(„FiM” 27/04).
Dzieci, w Lubrzy już wcześniej zwracały uwagę na dziwne zachowania proboszcza, który był też katechetą w miejscowej szkole. „Nim zaczął robić to mnie, słyszałam od kilku koleżanek, że ksiądz pchał ręce tam, gdzie nie powinien. Z biegiem czasu K. stawał się wobec Justyny coraz bardziej natarczywy. Miałam wtedy niewiele ponad 14 lat.Powiedział, żebym poszła z nim na plebanię po książkę. Usiadł na kanapie i znowu wziął mnie na kolana. Po chwili położył się, a mnie ułożył na sobie. Gdy poczułam jego rękę pod bluzką, zerwałam się.. Cały artykuł Katarzyny Wilk-Wojtczak o obrzydliwym księdzu na łamach tygodnika.