Rafał Trzaskowski ma szansę dołączyć do niechlubnego grona pewniaków na urząd prezydenta RP, którym suweren pokazał gest Kozakiewicza.
Według większości przedwyborczych sondaży, gdyby w drugiej turze wyborów prezydenckich spotkali się Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki (co jest najbardziej prawdopodobne), to kandydat Koalicji Obywatelskiej może liczyć na 51 proc. głosów poparcia, a przedstawiciel PiS na 49 proc. Czyli przewaga jest niewielka w granicach błędu statystycznego. Nawrocki zbierze głosy nie tylko elektoratu PiS, ale też Konfederacji i znacznej części niezdecydowanych. Nie wiadomo, jak zachowają się zagorzali wyborcy PSL i lewicy, dla których Trzaskowski, jako skrajny liberał i przedstawiciel znienawidzonego „salonu”, jest nie do zaakceptowania. Może być ciekawie. Jak mówił Cyceron, historia jest nauczycielką życia.
Czarna teczka Tymińskiego
W pierwszych demokratycznych wyborach prezydenckich w 1990 r. główne role mieli odgrywać Lech Wałęsa i Tadeusz Mazowiecki. Pojawił się jednak nikomu nieznany emigrant Stan Tymiński, który wywrócił stolik eliminując w pierwszej turze z ubiegania się o najwyższy urząd w państwie urzędującego premiera. Tymiński oczarował rodaków:ciężką pracą zbił majątek w Kanadzie i Peru, nie był uwikłany w solidarnościowo-peerelowskie układy, miał egzotyczną żonę i czarną teczkę z rzekomymi hakami na konkurentów. Przy tym zapewniał, że Polacy pod jego przywództwem też mogą wieść szczęśliwe i dostanie życie.
Kto wie, jaki ostatecznie byłby wynik wyborów, gdyby cały aparat państwowy i medialny nie rzucił się do gardła Tymińskiemu, którego oskarżono o związki z libijskimi terrorystami, kolumbijskimi handlarzami narkotyków, przemoc wobec żony, a psycholog Andrzej Samson zdiagnozował u niego chorobę psychiczną. Strach elit przed wyborem Tymińskiego był tak wielki, że Adam Michnik, który wówczas uchodził za demiurga polskiej polityki, wystosował odezwę do czytelników „Gazety Wyborczej” zatytułowaną „Dlaczego nie oddam głosu na Stana Tymińskiego”.
„Ze strachu i ze wstydu. Wszystko to przypomina koszmarny sen. Za ten sen czuję się odpowiedzialny osobiście. Stan Tymiński wydawał mi się początkowo postacią kompletnie nie poważną, rodzajem maniaka z silnymi odchyleniami od normy, który wygadywał rzeczy tak żenująco głupie, że aż niewarte bliższej uwagi. (…) Okazuje się wszakże – nie po raz pierwszy w historii rodzaju rudzkiego – że prymitywny szarlatan udający cudotwórcę potrafi pociągnąć za sobą miliony. (…) Można odrzucać linię polityczną Wałęsy i jego obozu. Ale zapewniam Was, że peruwiański mesjasz, który obiecuje Kanadę i bombę atomową, kłamie jak z nut i plecie jak nawiedzony, oznaczać może prawdziwą zagładę Polski” – napisał Michnik.
Tymiński nie został prezydentem RP, ale i tak zdobył ponad 3 mln 600 tys. głosów, co było sensacyjnym wynikiem… Cały artykuł Andrzeja Sikorskiego o tym co się jeszcze może stać w kampanii prezydenckiej na łamach tygodnika.