Co chwilę dostaję wiadomości. Tym razem był to piękny obrazek przedstawiający pana z długimi włosami wzlatującego gdzieś w niebo.
Najpierw myślałam, że to nowa część Matrixa. Wprawdzie pod koniec tej zacnej trylogii główny bohater ginie poświęcając swe życie dla ludzkości, ale dobrze wiemy, że twórcy filmowi uwielbiają nas zaskakiwać. Zawsze może się okazać, że dobra czarodziejka natarła go niebiańskim eliksirem i ożył. Pełna nadziei, że główny bohater Neo powrócił, tyle że w innej formie, zagadnęłam mojego korespondenta. A tu bum! To nie Matrix. To znaczy matrix, ale ten drugi, religijny: znów chcą mnie nawrócić!
Odwrócona inspiracja
W trylogii sióstr Wachowskich wiele jest odwołań do filozofii i teologii. Neo walczy u boku wyroczni Triniti (Trójcy świętej) oraz Morfeusza. Jest świat materialny i świat cyfrowy. Jest też oczywiście wielkie poświęcenie Neo. Powstały całe książki analizujące Matrixa właśnie z perspektywy filozoficznej i teologicznej. Wszyscy są zachwyceni, że w postaci głównego bohatera można doszukać się zbawcy, Jezusa. No to wyobraźmy sobie teraz, że sprawę odwracamy. Na chwilę, żeby nikt nie spalił nam redakcji.
Więc Jezus Chrystus to super koleś, który wzorowany jest na powieści sciente fiction sprzed 2000 lat. Dlaczego religiantów tak bardzo oburza myśl, że Jezus Chrystus został wymyślony, że byli inni, którzy stanowili nie tyle inspirację, co elementy składowe tej literackiej figury? Innymi słowy, dlaczego ludzie wyrastają z wiary w krasnoludki, a w boga nie? Dlaczego nie chcą dostrzec absurdów wiary? Sprawa jest poważna, ponieważ tak naprawdę ma polityczny charakter.
Religia i polityka
Chrześcijaństwo stało się oficjalnie religią w 380 r. W edykcie tesalońskim Teodozjusza I, a wcześniej w edykcie mediolańskim z 313 r. nadano chrześcijaństwu prawo do swobody wyznania. Najpierw więc dwaj cesarze uznali, że warto się wesprzeć grupą aktywnie działających religiantów, a później już poszło. Religia jest zatem jednym z instrumentów polityki.
Gdyby nie prawo gwarantujące swobodę wyznania lub nadające jakiejś grupie oficjalny status, żadna religia, w tym chrześcijańska, nie przetrwałaby dłużej niż kilka pokoleń… Cały felieton profesor Joanny Hańderek na łamach tygodnika.