STEFAN PŁONICKI

KLIKNIJ I KUP

TYGODNIK FAKTY PO MITACH
05 czerwca 2025

Halo, tu Ziemia!

Wbrew temu co opowiadał Trzaskowski, polskie kompleksy są kosmiczne.

Każda władza zawsze mocno stąpała po ziemi. Ale kiedy pojawiała się szansa, żeby oderwanie się od niej zamienić w swój kolejny sukces, to nie wahała się ani chwili. I jak ogłaszano, że Polak leci w kosmos, to można być pewnym, że nie szło o naukę, czy postęp, ale zawsze o to samo – o propagandę.

 

Polski lotnik – kosmonauta w jawę zmienia sny*

Sławosz Uznański-Wiśniewski, mimo że ponad atmosferę się nie wzniósł, jest więc od miesięcy polskim astronautą. Żeby jednak mógł wylecieć ponad poziomy, to Polska zapłaciła za to – z publicznych pieniędzy – około 1,6 mld zł. Skąd ta kwota? 295 mln euro to nasza zwiększona składka do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), a do tego doliczyć trzeba blisko 300 mln zł wydane z rezerwy budżetowej przeznaczone bezpośrednio na organizację lotu Polaka. Razem to ponad 1,3 mld zł, ale gdy doliczy się inne koszty organizacyjne, przygotowania eksperymentów, promocji i udziału w programach – suma ta puchnie do wspomnianych 1,6 mld zł.

Gdy start Uznańskiego ogłaszano w 2023 r. w zamian obiecywano Polakom prestiż, obecność na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i uśmiech byłego już ministra Budy na konferencjach prasowych. Ówcześni przeciwnicy polityczni PiS kręcili nosem, pytając: czy naprawdę nie było lepszego sposobu wydania tak gigantycznej kasy, niż wysłanie w kosmos kogoś, kto i tak pracuje w szwajcarskim CERN, a więc już dotyka granic wszech świata?

Bo „tamtoczesna” opozycja nie kryła sceptycyzmu. Posłowie Koalicji Obywatelskiej i Lewicy pytali o zasadność wydatków, wskazując na pilniejsze potrzeby kraju. W mediach społecznościowych pojawiały się komentarze, że to próba odwrócenia uwagi od problemów wewnętrznych. „Pachnie komunizmem” – pisała „Gazeta Wyborcza”, sugerując propagandowy charakter przedsięwzięcia. W sieci pojawiły się komentarze: „Może zamiast naukowca wyślijmy tam kilku polityków?”. Dziś, ówczesna opozycja, teraz robiąca za władzę, z dumą prezentuje projekt jako sukces narodowy. Mechanizm politycznego zawłaszczania symboli nie zmienił się – zmienił się tylko ten, kto akurat symbol dzierży.Media sprzyjające dzisiejszej koalicji też zrobiły swoje. Sławosz Uznański błyskawicznie awansował – z „rezerwisty ESA” do „narodowego bohatera”. Z dnia na dzień pojawiły się teksty o „polskim astronaucie przyszłości”, grafikami z biało-czerwoną flagą unoszącą się nad Międzynarodową Stacją Kosmiczną, a poranne programy śniadaniowe prześcigały się w pytaniach o to, co Uznański zje na orbicie i czy zabierze na stację bigos. Wyrósł nowy Mesjasz polskiej technologii. „Kosmiczny ambasador Polski” – ogłosiły media publiczne. "Człowiek, który ma przywrócić nam wiarę w siebie” – gardłował jeden z komentatorów w telewizji... Cały artykuł Stefana Płonickiego o "leczeniu polskich kompleksów w kosmosie" na łamach tygodnika.