Przypominam nieśmiało: religia uczy miłości bliźniego, a bez religii bylibyśmy jak dzieci we mgle; moralne dno. Logiczne więc jest w tej religijnej wykładni, że jak się kocha bliźniego, a bliźni jest starszym panem z mieszkaniem, to się kocha i siebie z tym właśnie mieszkaniem.
Więc jak starszy pan podpisze papiery sprzedaży i grzecznie pójdzie do domu opieki społecznej, to w pełni realizuje się zasadę kochania samego siebie. Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki jest po prostu zagorzałym katolikiem.
Platon z Trójmiasta
Księża modlą się za niego i wiedzą co robią. Swój chłop: żarliwy w wierze, wie co znaczy miłość bliźniego. Podobnie jest z mówieniem prawdy. Religia uczy, by nie kłamać. Więc jak się człowiek lubi sponiewierać, tak dobrze wytarzać z innymi miłymi chłopcami, którzy są wierzącymi kastetami, siekierami i bejsbolami, to prawdę rzecze ten swój chłop, że brał udział w wydarzeniach sportowych. Przecież szlachetne zapasy uprawiali już greccy mędrcy. Oto więc Nawrocki, niczym Platon, w kibolskiej nawalance stanął w szranki. Można rzec, że wrócił do korzeni europejskiej kultury.
Kler więc zanosi modły za takiego bogobojnego kandydata, który w myśl zasady kalos kagathos (grec. piękny i mądry) na kibolskie ustawki chadzał. Bez religii i jej moralność byśmy zginęli.
Pierwszy cnotliwy
Cztery cnoty kardynalne to: sprawiedliwość, męstwo, roztropność, umiarkowanie. Jeśli więc ktoś jest męski (ustawki), roztropny (wyłudzone mieszkanie), to sprawiedliwie należy mu się służbowy apartament obok domu. Oczywiście utrzymywany z pieniędzy podatników. Tym zaś, że obstalował sobie tylko jeden udowadnia swój umiar. Wszystko pięknie się spina. Dobrze więc, że w wielu parafiach trwają modlitwy o uratowanie przez Nawrockiego Polski od zła i zgnilizny moralnej.
Blaise Pascal nauczał, że porządek serca nie zna porządku rozumu i to, czym kieruje się religia jest odmienne od tego, czym kieruje się rozum… Cały felieton profesor Joanny Hańderek na łamach tygodnika.