Zwykle deklarował się jako „antykomunistyczny ateista”. Ale pomimo ujawnionego światopoglądu, podczas zaprzysiężenia na ministra spraw wewnętrznych i administracji dodał do obowiązującej przysięgi niekonstytucyjne „Tak mi dopomóż Bóg”.
Czy wezwał wtedy Boga cynicznie, by wpisać się w poprawność polityczną PiS? A może naprawdę ten sztandarowy bezkompromisowiec uwierzył wtedy, że realizuje dzieło boże.Bo wtedy zasada, że szczytny cel uświęca każde środki, jest jedynie konsekwencją wyboru życia rycerza Boga.
Do polityki wszedł bojem. Pierwszy wyrok, rok poprawczaka, dostał za zbezczeszczenie pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej w rodzinnym Sochaczewie. Był wtedy licealistą. Więzienie groziło mu za aktywność w demonstracjach podczas stanu wojennego, ale wtedy też doświadczał amnestyjnych ułaskawień. W 1984 r. rozpoczął studia na wydziale historii Uniwersytetu Warszawskiego. Trafił do matecznika nielegalnego Niezależnego Zrzeszenia Studentów, był też aktywistą radykalnej Federacji Młodzieży Walczącej.Kolegował się z Marcinem Mellerem, Tomaszem Siemoniakiem, Piotrem Skwiecińskim, Grzegorzem Schetyną. Pomimo licznych opozycyjnych obowiązków studia skończył.Pracę magisterską napisał o „sztyletnikach”, polskich terrorystach w czasach powstania styczniowego.
Był przedstawicielem opozycji studenckiej podczas obrad Okrągłego Stołu w 1989 r. ,pracował w podstoliku ds. stowarzyszeń. Wspominał, że czuł się „petentem zarówno strony rządowej, jak i solidarnościowej”. Działał krótko w Ruchu Obywatelskim Akcja Demokratyczna, ale nie odnalazł się w lewicującej „warszawce”. Pracował na drugorzędnych stanowiskach w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, biurze Regionu Mazowsze „Solidarności”, Głównym Urzędzie Ceł i Telewizji Polskiej. Nudził się tam zapewne, bo w 1983 r. założył Ligę Republikańską, której szybko zaczął przewodniczyć.Jego Liga kontynuowała tradycje „antykomuszych” zadym. Corocznie atakowała pochody pierwszomajowe, obrzucając je jajami, czasem też kamieniami. Była ulubienicą solidarnościowych polityków i publicystów. Walczyła dalej z „widmem komunizmu”, kiedy oni kosztowali majowych wyjazdów i innych uroków życia, należnych nowym elitom władzy… Cały felieton na łamach tygodnika.