„Pierwsze zdjęcie papieża po śmierci”, „Proste życie”, „Prosty napis: Franciszek”;„Ależ był skromny”. Media oszalały, wszyscy leją łzy za Franciszkiem. Wielki żal na świecie, żałoba narodowa w Polsce. Pojawia się tylko pytanie: za kim?
\Bucza, Hostomel i Irpień nie spowodowały, by papież Franciszek powiedział że potępia Putina i napaść Rosji na Ukrainę. Jakoś bramy Watykanu nie otwarły się dla uchodźców.Nie ma też małżeństw jednopłciowych zaakceptowanych w ceremonii katolickiej. Kobiety nadal nie mogą zostać księżmi i awansować w kościelnej hierarchii. Watykańskie archiwa nadal są zamknięte, a materiały dotyczące pedofilii księży pozostają niedostępne. Więc skąd ten wielki smutek, ta żałoba narodowa, te słowa uwielbienia?
Szaleńczy kult
Mam wrażenie, że unosi się nad nami watykańska klątwa. Polacy od czasów Jana Pawła II zachowują się przedziwnie. Z jednej strony cały czas podkreślają, że prawdziwy papież to „ten nasz”, a pokolenie JPII od lat wznosi modły do „swojego papieża”. Z drugiej strony, kult każdego papieża ma wymiar jakiegoś szaleństwa. Płacze, krzyki, spazmy; wystarczy, że dziwnie ubrany pan pokaże się w naszym kraju, a szaleństwo ogarnia wszystkich.
Dotyczyło to i Benedykta, i Franciszka. Gdy papież Franciszek bawił w Krakowie na dniach młodzieży katolickiej, wszyscy przecierali zapłakane i zachwycone oczy, bo zamiast limuzyną jeździł „zwykłym golfem”. Wow! To ci skromność. Ale to państwo polskie, a nie Watykan, płaciło za jego bujanie się po kraju.
Zachwyceni „liberalnym” przekazem Franciszka nie zauważyli, że nie ruszył, by spotkać się z „tęczową młodzieżą”, która miała na dniach młodzieży swoje nielegalne stanowisko.Wierzące osoby ze środowiska LGBTQ+ nie są widoczne w Kościele katolickim... Cały felieton profesor Joanny Hańderek na łamach tygodnika.