Kandydaci na urząd prezydenta RP w większości mniemają, że biorą udział w konkursie piękności i obiecują suwerenowi gruszki na wierzbie.
Żeby przeforsować jakikolwiek pomysł, by ulżyć Polakom w codziennym życiu, trzeba napisać stosowną ustawę. A potem przekonać do jej poparcia większość w Sejmie i Senacie. Jeśli prezydent RP nie ma odpowiedniego zaplecza partyjnego, to nie ma mowy o tym, by cokolwiek mógł przepchać przez machinę parlamentarną. Weźmy takiego Andrzeja Dudę, który po upadku rządu PiS szybko zapomniał o realizacji przedwyborczych obietnic. Powiedzmy szczerze, że nawet kiedy Kaczyński i spółka rządzili, to „Długopis”też nie przejawiał zbytniej aktywności tylko hurtem podpisywał, co mu Nowogrodzka podesłała.
Jak na razie chęć udziału w wyborach prezydenckich zadeklarowały 22 osoby.Najpoważniejszymi kandydatami są Rafał Trzaskowski reprezentujący Koalicję Obywatelską i „obywatelski” Karol Nawrocki wspierany przez PiS. Jednak tylko prezydent Warszawy ma jakąkolwiek szansę, by wywiązać się z części wyborczych obietnic. Ustawy światopoglądowe, równościowe i proekologiczne raczej nie przejdą w tym Sejmie, bo okoniem staną posłowie PSL, popłuczyny Szymona Hołowni i cała prawica, czyli PiS i Konfederacja.
Niestety, prawda jest brutalna… Wszystkie obietnice kandydatów można o kant pupy potłuc. Marek Jakubiak nie owija w bawełnę. „Moja kampania nie obfituje w różnego rodzaju obietnice. Wiem, jakie są prerogatywy prezydenta, wiem, jakie są kompetencje urzędu prezydenckiego i wiem, ile warte są te wszystkie obietnice. Uważam, że prezydent to powinien być ojciec narodu, który wysłuchuje i szuka rozwiązań w parlamencie i nie tylko. (...) Na takie spotkania jadę słuchać i patrzeć. Ich głównym celem jest dawanie ludziom nadziei. Dziś dominują niepewność jutra i obawa o Polskę, a ja chcę ich upewnić, że mamy tysiąc lat historii i nie takie rzeczy przeżywaliśmy. Mieszkańcy po takich spotkaniach mówią, że dodaję im otuchy i wiary, że będzie lepiej. Myślę, że to przełoży się na ich głosy” – powiedział Jakubiak na spotkaniu z wyborcami w Kadynach. Może zamiast zajmować się polityką, lepiej byłoby otworzyć gabinet psychoterapii?
Ciekawą strategię przyjął Wiesław Lewicki, który reklamuje się hasłem: „Tych, którzy mówią jest dużo. Tych, którzy realizują – jest trochę mniej. Ja nie umiem mówić ładnie”.Pewnie dlatego program wyborczy Lewickiego ma długość zapałki. „Uważam, że nadszedł kres dla liderów partii politycznych, których egoistyczne działania, nastawione na korzyści materialne, mogliśmy dotychczas obserwować. W przeciwieństwie do nich widzę Polskę zjednoczoną, nastawioną na współpracę, dążącą do wspólnego dobra. Uważam też, że w obliczu wzrastających zagrożeń płynących z postępującego zadłużenia państw, problemu imigracyjnego oraz napięć o charakterze militarnym, potrzeba silnego głosu reprezentującego polską rację stanu... Cały artykuł Andrzeja Sikorskiego o prezydenckich obietnicach "o kant pupy tłuczonych" na łamach tygodnika.