Upośledzony Adaś przebywa w placówce prowadzonej przez zakonnice. Od miesięcy nie widział swojej babci. Ma to służyć „dobru” jego i innych podopiecznych częstochowskiego Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.
– Lubiliśmy sobie potańczyć. Tu, koło wersalki. Ostatnio to wskoczył na nią, żeby być wyższy. On chciał być podziwiany. Chciał, żebym na niego patrzyła, klaskała. Bardzo lubił… lubi się popisywać – poprawia się pani Alodia, a ciężkie łzy spływają jej po policzkach. – Ja mam już tylko jedno marzenie: żebym mogła wnuka widywać. Żeby on mógł chociaż na święta do mnie przyjechać. Żebyśmy znów mogli być choć trochę razem; jak rodzina. Przecież on ma tylko mnie. A ja tylko jego – dodaje.
O trudnej sytuacji pani Alodii Kolady z Częstochowy informują nas jej znajomi. Nie mogą bezczynnie przyglądać się desperacji seniorki, która „poruszyła już niebo i ziemię”, żeby odzyskać kontakt z upośledzonym wnukiem Adasiem. Chłopiec przebywa w Zakładzie Leczniczo-Wychowawczym (ZLW) przy ul. św. Barbary 9/11 w Częstochowie prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Seniorka ostatniespotkania z wnukiem miała w kwietniu i – tylko przez 1 godzinę – w grudniu 2024 r.
– Dyrekcja zakładu zabrania mi odwiedzin. Siostra Matylda mówi, że jak wychodzę to Adaś jest niegrzeczny i bije dzieci. Przecież on inaczej nie umie okazać smutku, tęsknoty.On cierpi. Tak jak ja. Robiłam już wszystko: prosiłam, błagałam. Ale to nic nie pomaga.Mogę do niego tylko dzwonić. Ja coś opowiadam, a on tak tylko mruczy, bo nie mówi.Tylko po tym mogę poznać, czy mu dziś dobrze, czy źle – opowiada i znów zanosi się płaczem.
Adaś i jego babcia
Pani Alodia ma 95-lat. Przez całe życie pracowała jako kierownik w częstochowskim Zakładzie Konfekcji Technicznej Polnam i nigdy nie przechodziła obojętnie obok ludzkiej krzywdy. Tak też było w marcu 2004 r., kiedy z chorym (jednokomorowym) sercem, zespołem Downa i – jak się później okazało – autyzmem urodził się Adaś. Adoptowana córka pani Alodii nie czuła się na siłach, by zajmować się tak chorym dzieckiem. Chłopiec
trafił więc do ośrodka preadopcyjnego. Pani Alodia nie mogła pogodzić się z tą decyzją.Odwiedzała go, przebierała, karmiła, finansowała jego potrzeby… Cały artykuł Katarzyny Wilk-Wojtczak o wstrętnym zachowaniu "zakonnic" na łamach tygodnika.