Jak się nie ma, co się lubi, to trzeba to wymyślić.
Donald Tusk zapowiedział gospodarczy skok w świetlaną gospodarczą przyszłość. Naród– który w dużej części nie jest świadom nawet tego, że płaci podatki – ucieszył się.Uśmiech zagościł również na twarzach ekonomistów, a to dlatego, że obietnice Tuska ubawiły ich do rozpuku.
Dobra mina
Premier obwieścił wszak światu, że w tym roku polska gospodarka przeznaczy nainwestycje 650 mld zł, a może i trochę więcej. Mówił to tak, jakby przynajmniej połowa tych miliardów miała wprost trafić do kieszeni każdego Polaka jako bonus. Tymczasem ekonomiści wiedzieli doskonale, że to ściema. W roku 2023 GUS wyliczył polskie inwestycje na nieco więcej niż 603 mld zł. Wszystkie znaki na ziemi i w statystyce pokazują, że w 2024 r. inwestycje mieliśmy na poziomie 621 mld zł. Prawie takim samym, jak zapowiadany przez Tuska. Czy ktoś odczuł w zeszłym roku jakiś skok gospodarczy?Jeśli nie, to niby dlaczego ma go odczuć w bieżącym?
Na tym nie koniec, bo zapowiadana skala inwestycji w Polsce dla ludzi znających się na gospodarce oznacza, że wciąż będziemy dreptać w inwestycyjnym ogonie Unii Europejskiej. Istnieje bowiem coś takiego jak stopa inwestycji. Jest to relacja nakładów brutto na środki trwałe do produktu krajowego brutto w cenach bieżących. Żebyśmy się sensownie rozwijali, wypadałoby mieć tę stopę wyższą niż średnia unijna sięgająca 22 proc. Tymczasem stopa inwestycji w Polsce w 2024 r. wyniosła 17,4 proc. Zmalała nawet z17,7 proc. z 2023 r. Gdyby nawet optymistyczna prognoza Tuska się sprawdziła i tegoroczne inwestycje wyniosły 700 mld zł, to stopa inwestycji i tak miałaby ledwie 18,2 proc.
Jednak to nie z zapowiadanych inwestycji ekonomiści śmieją się najbardziej. Tym, kto bawi ich do łez, jest szef InPostu Rafał Brzoska w roli deregulatora. Znaczy zbawcy polskiej gospodarki. Fachowcy pamiętają, że już jednego deregulatora Tusk miał. Nazywał się Jarosław Gowin i najpierw był ministrem sprawiedliwości u Tuska, a potem wice premierem u Szydło i Morawieckiego. To się Gowinowi pamięta, tego, że w 2013 r.przeprowadził ustawę deregulacyjną – już nie, bo nie miała dla gospodarki najmniejszego znaczenia. Wypada też wspomnieć tu o innym deregulatorze, niegdyś partyjnym koledze Tuska Januszu Palikocie. Właśnie zbankrutował, ale szczęśliwie już opuścił areszt śledczy… Cały artykuł Stefana Płonickiego o "gospodarczych pomysłach Tuska" na łamach tygodnika.