Nie tylko pingwiny z wysp Head i McDonalda mogą poczuć karzącą rękę prezydenta Trumpa. Z waszyngtońskiego ogrodu zoologicznego mogą zostać deportowane Bao Lin i Qing Bao. To para pand wielkich. Niedźwiadków przysłanych tam przez chiński rząd na dowód wielkiej przyjaźni między obu państwami.
Rząd chiński, znając globalną popularność swych misiów, wykorzystuje je do „dyplomacji pand”. Aby szczególnie uhonorować swych partnerów lub pozyskać ich przychylność, wypożycza je do wybranego ogrodu zoologicznego. Ich obecność czyni ów ogród niezwykle popularnym. Przyciąga zwiedzających, reklamodawców i sponsorów. Ale skoro prezydent Trump uznał niektóre formy działania waszyngtońskiego zoo za „ideologiczne”,to chińska parka może być odesłana jak wielu innych, uznanych za niepożądanych migrantów.
Deportowanym pandom bezrobocie nie grozi. Wszystkie ogrody zoologiczne na świecie chcą je mieć. Niektóre bardzo.
Ten zlokalizowany w Shanwei w prowincji Guangdong przez wiele miesięcy „sprzedawał”psy rasy chow-chow jako pandy. Odpowiednio ostrzyżone, pokazywane z daleka w bambusowych zagajnikach, przyciągały rzesze miłośników ukochanego w Chinach zwierzęcia. Wpadł, bo ktoś nagrał, jak psy szczekają i merdają ogonami. A potem wrzucił na Douyin, chińskiego TikToka.
Podobne przebieranki robiła kawiarnia w Chengdu, stolicy Syczuanu, pokazując swe psie„pandy”. Takie przebieranki są możliwe, bo trudno na świecie znaleźć miejsce, gdzie żywą, prawdziwą pandę można z bliska zobaczyć.
Pandy są rzadkie, bo wytępiono je na przełomie XIX i XX wieku. Wówczas Chiny podzielone były na walczące prowincje, najeżdżane dodatkowo przez Japończyków.Panowały bieda i głód. Rabunkowo wycinano lasy i bambusowe gaje. Żyjące na wolności pandy chronią się na wysokich drzewach, żywią się przede wszystkim pędami młodych bambusów.
W Chinach rośnie około 30 ich gatunków o różnych smakach. Żywią się nimi też ludzie.
Zawsze jem potrawy z bambusów, kiedy w Chinach jestem. Niestety, w czasie głodu pandy traktowane były przez wieśniaków, jak zwykłe szkodniki wyżerające im bambus.Zabijano je, choć wystraszone szybko biegają, pływają, wspinają się na drzewa wysokości nawet 20 metrów.
Mają też silne szczęki, ale nie potrafią się obronić jak inne niedźwiedzie. Masowy wyrąb lasów i bambusów ograniczył pandom niezbędne warunki do życia. Dziś około dwóch ich tysięcy żyje w stworzonych dla nich rezerwatach. Najwięcej w prowincji Syczuan, a także Gansu i Shaanxi... Cały felieton redaktora Piotra Gadzinowskiego na łamach tygodnika.