Półtora roku temu koalicja 15 października obiecywała świeckie państwo. Wyborcy uwierzyli i zapewnili jej większość w Sejmie i w Senacie. Teraz ponoszą konsekwencje swojej naiwności.
Po kompromitującej, pisowsko-peeselowskiej uchwale z 9 marca 2023 r. „w sprawie obrony dobrego imienia św. JPII” wydawało się, że to już ostatni taki wybryk klerykalnej większości politycznej i ostatni Sejm, co go zaczadzenie kadzidłem wodzi. A jednak nie, bo na głupotę i pociąg klerykałów do aktów strzelistych zawsze można liczyć! 26 marca 2025 r. Senat, opanowany przez koalicję 15 października, wydalił z siebie kuriozalną uchwałę „w 20. rocznicę śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II”. Z głosowaniem było podobnie, jak dwa lata wcześniej w Sejmie, kiedy Koalicja Obywatelska i Polska 2050 nie głosowały, bo uznały, że pół roku przed wyborami jest równie niebezpiecznie bronić papieża-Polaka, jak i nie bronić. Czarzaści postanowili się wyróżnić i zagłosowali przeciw.Teraz tylko 20 proc. senatorów nie wzięło udziału w głosowaniu. Paluszek i główka, kiedyś szkolna, dziś parlamentarna wymówka, której nikt już nie traktuje poważnie, zwłaszcza odkiedy Szejna, jeszcze w poprzedniej kadencji, tłumaczył, że nie przyszedł na ważne, poranne głosowania, bo musiał się opiekować kilkunastoletnim synkiem, którego złożyła gorączka w granicach 37 stopni Celsjusza. Aż 78 senatorów było za uchwałą, w tym 30 zPiS, co oczywiste, bo kaczyści lubią jeździć na trupach, ale też – co szokujące – 33 z KO,10 z 3D i 2 od Czarzastego.
Najciekawsza jest postawa wicemarszałkini Biejat, która 2 lata wcześniej w Sejmie była przeciwna obronie JPII, teraz w prezydenckiej kampanii opowiada bajki o świeckim państwie, a w Senacie nie wie bidulka, czy przyłączyć się do religijnego chóru piewców janopawłowej wielkości, czy odciąć od nawiedzonych klerykałów. Dla wyborców istotna jest odpowiedź, jakie naprawdę poglądy ma Magda Biejat, jeśli w ogóle ma jakiekolwiek, skoro wstrzymuje się od głosu, a więc niczym dawny Wałęsa, jest „za, a nawet przeciw”.Jej przypadek nie jest odosobniony. Z jednej strony pokazuje, co robią z człowieka awanse ponad poziom kompetencji, z drugiej, jak nieodporny mózg pierze i wypacza prezydencka kampania wyborcza. Oto Rafał Trzaskowski, który według trafnego bon motu Oko.press sytuuje się między Kosiniakiem i Kamyszem, na spotkaniu wyborczym w Lubartowie zaproponował polskiemu społeczeństwu „wprowadzenie takiej tradycji”, żeby jak się spotka na ulicy żołnierza, to do niego podejść i podziękować za służbę. Zresztą nie tylko żołnierza, ale każdego mundurowego. Wzór powinniśmy czerpać z USA, bo od kiedy Unia Europejska zeszła z pola widzenia kandydata, na idola wyrasta Ameryka. O kampanijnych kretynizmach Nawrockiego i Mentzena nawet nie warto mówić, bo i tak nie zrozumieją, ale warto zastanowić się, czy w Polsce w ogóle potrzebne są urząd prezydenta i Senat... Cały felieton profesor Joanny Senyszyn, kandydatki na prezydenta RP na łamach tygodnika.