Czy naprawdę polska kultura, to jedynie przykościelna cepelia?
Na początku tego tysiąclecia UNESCO wydało konwencję o ochronie niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Sejm ratyfikował ją w roku 2011 i od tej pory jesteśmy zobowiązani do inwentaryzacji przejawów tego dziedzictwa. W tym celu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego powstała „Krajowa lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego”. Według UNESCO „dziedzictwo niematerialne obejmuje tradycje i przekazy ustne, w tym język jako nośnik niematerialnego dziedzictwa kulturowego, sztuki widowiskowe, zwyczaje, rytuały i obrzędy świąteczne, wiedzę i praktyki dotyczące przyrody i wszechświata, umiejętności związane z rzemiosłem tradycyjnym”.
Lep na nie wiadomo kogo
Jako kraj z tradycjami sięgającymi tysiąca lat nie powinniśmy mieć problemów ze znalezieniem czegoś, co dla świata jest równie ważne jak ganianie się z bykami w Pampelunie, naparzanie się pomidorami w ramach święta La Tomatina w hiszpańskiej miejscowości Buñol, wyścigi konne w Sienie albo karnawały w Rio czy Wenecji.Znalezienie się na takiej liście powinno dodać lokalnej społeczności splendoru, ale przede wszystkim być wabikiem dla zgłodniałych egzotyki turystów. Nic zatem dziwnego, że na liście znalazły się takie atrakcje jak „Szopkarstwo krakowskie” oraz „Pochód Lajkonika”.Kraków zawsze wiedział, jak się sprzedawać. Zakopane zresztą też. Ponieważ dutków nigdy za wiele, przeforsowano na liście kandydaturę imprezy o nazwie Wyścigi kumoterek. Znaczy dwuosobowych sanek. Siedzi w nich facet zwany kumotrem i baba – kumoszka.Dziedzictwo kulturowe wymaga zaś od zawodników, żeby kierował mężczyzna, a jego towarzyszka robiła za balast... Więcej o przaśnej Polsce kultywowanej od lat przez kościół w artykule Stefana Płonickiego.