Marszałek Hołownia zarządził i oficjalnie rozpoczęła się kampania przed majowymi wyborami.
Mamy kampanię. Tym samym zakończyła się tzw. prekampania, która w polskim porządku prawnym... nie istnieje. Różnica polega tylko na tym, że teraz Komitety Wyborcze (KW) muszą skrupulatnie rozliczać się z każdej złotówki. Chyba że Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) definitywnie potwierdzi, że przyjmuje sprawozdanie KW PiS za wybory 2023 r. Stworzyłaby tym samym zachętę do dalszych kantów przy kolejnych elekcjach. Byłby to niemały paradoks i chichot historii, a Jarosław Kaczyński długo, za przeproszeniem, plułby sobie w brodę. Pewnie jednak demokraci tej czerwonej linii by nie przekroczyli. Dla nich państwo ma wartość i wiedzą, że procedury muszą być świętością.
To zresztą tylko teoretyczne rozważania, bo nie wydaje się, aby minister finansów Domański zamierzał uruchomić przelewy na konto partii z ulicy Nowogrodzkiej. PKW, zmuszona przez niego do zajęcia jasnego stanowiska, raczej przyzna prymat drugiemu paragrafowi ze swojej uchwały z 30 grudnia ub.r. (pisaliśmy o tym zapętleniu na naszych łamach tydzień temu) – bo dwaj wahający się profesorowie, którzy trafili do niej z rekomendacji PO, będą jednak musieli opowiedzieć się po którejś ze stron. Trudno sobie wyobrazić, by uznali, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego jest legalnym sądem – oznaczałoby to ich anatemę w środowisku naukowym. Wkraczamy w nowy etap przedwyborczych zmagań. Z ponadmiesięcznego „rozpoznania bojem” można już wyciągnąć pewne wnioski.
Trzaskowski
Generalnie nasza prognoza z pierwszego tegorocznego numeru się sprawdza. Rafał Trzaskowski prowadzi kampanię ostrożnie, bardziej żeby czegoś nie zepsuć niż żeby coś uzyskać. Nic dziwnego: jest liderem w sondażach i w zasadzie murowanym faworytem. Jeździ do miast średniej wielkości oraz małych miasteczek, bo wielkie aglomeracje z ich lewicowo-liberalnymi mieszkańcami ma w kieszeni. W pewnym momencie będzie jednak musiał się i im przypomnieć. Nic nie jest dane raz na zawsze, a memento w postaci porażki Bronisława Komorowskiego w 2015 r. będzie wisieć nad włodarzem Warszawy do godziny 24.00 16 maja – kiedy to zapadnie cisza wyborcza. Więcej o "kampanii majowej" w artykule Jakuba Jabłońskiego.