Polacy nie są takimi idiotami, jak mogłoby się wydawać.
Nierozerwalny węzeł małżeński przecina znacznie więcej niż co trzecia poślubiona sobie para. Ponieważ zdecydowana większość przysiąg wypowiadana jest w kościele, to znaczyłoby, że co roku ok. 100 tys. polskich katolików i katoliczek, dzięki grzechowi rozwodu, załatwia sobie zakaz wstępu do kościoła. I generalnie ma to gdzieś. Na łono katolicyzmu, dzięki uzyskaniu kwitu stwierdzającego nieważność zawarcia związku, chce wrócić ledwie 8 proc. rozwodników. Do sądów biskupich rozłączających to, co „Bóg złączył”, wpływa bowiem rocznie ledwie ok. 4 tys. wniosków kościelno-rozwodowych.
Chytrusek z Watykanu
To dwa razy więcej niż jeszcze w 2014 r., kiedy nie obowiązywało to, co wymyślił papież Franciszek, a co weszło w życie 9 grudnia 2015 r., czyli uproszczenie i potanienie kościelnej procedury uzyskiwania unieważnienia związku. Do tamtej pory w Polsce„rozwód kościelny” kosztował 12-20 tys. zł i toczył się średnio 5 lat. Teraz procedura skróciła się – przeciętnie – do kilkunastu miesięcy, a cena spadła dwu-, a nawet trzykrotnie. Papież Bergoglio wyszedł bowiem z cwanego założenia, że obniżając poprzeczkę formalną i finansową „rozwodu kościelnego”, jego firma będzie do przodu finansowo. Rozwiedzeni kościelnie katolicy dorzucą się do tacy, a biorąc ślub kolejny raz przed ołtarzem, rzucą co łaska i zapełnią kościół weselnymi gośćmi, którzy też zasilą kościelne finanse.
Polacy na taki lep masowo się nie dali złapać, co pokazywałoby, że ich katolicyzm jest standardową polską religijnością, która przejawia się tylko w statystykach.
Unieważnij, a zbiedniejesz
Co daje bowiem wyrok sądu biskupiego o stwierdzeniu nieważności zawarcia małżeństwa? Same kłopoty. Zwykły, cywilny rozwodnik nie może bowiem zostać chrzestnym lub chrzestną, zaś ten po kościelnym rozwodzie – może. I dzięki temu wpadnie w dzikie, choć rozłożone w latach koszta. Najpierw chrzestny musi rzucić 1500-2000 zł na chrzcinach. Po kilku latach taką samą kasę winien wysupłać na komunii chrześniaka, i to za siebie oraz partnera lub partnerkę. Gdy miną kolejne lata trzeba zaliczyć wesele chrześniaka i rzucić do koperty przynajmniej 3 tys. (licząc po dzisiejszym kursie) zł. Czy warto zatem tracić kasę oraz czas rozwodząc się kościelnie i narażać na bezsensowne wydatki?... Cały tekst na łamach tygodnika.