Bycie wiernym Kościoła katolickiego to nieustanna praca: msze, modlitwy, różańce, spotkania i coraz częściej też terapia, bo życie rzuca kłody pod nogi. Oczywiście terapia musi być chrześcijańska, taka jak np. „Wreszcie żyć – 12 kroków ku pełni życia”.
Gdy śledzi się katolickie grupy w mediach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że zgromadzeni tam ludzie marzą o samowystarczalności „wśród naszych”. Szukają wyznających te same wartości lekarzy, księgowych, nauczycieli i terapeutów. W swoim kręgu czują się najlepiej. Gdy pojawiają się problemy, idą do księdza albo – tak jak ich mniej wierzący koledzy i koleżanki – szukają terapeutów. Oczywiście terapeuci muszą być związani z nurtem chrześcijańskim i w terapii powinni odnosić się do Biblii.
Czy Biblia jest odpowiednią lekturą terapeutyczną dla ludzi, którzy zmagają się np. z zaniżoną samooceną, skłonnością do izolowania się, uwikłanych w toksyczne relacje, zranionych w dzieciństwie i przeżywających lęki? Dla osób zmagających się właśnie z tego typu problemami przeznaczony jest program „Wreszcie żyć”.
Biblijne lekcje i wzory
Biblista i demonolog Roman Zając, autor książki „Biblia. Początek”, nie wybiela księgi i potwierdza, że jest pełna wszelkiego rodzaju przemocy i okrucieństwa, ale twierdzi: „Całe Pismo Święte ukazuje pochód zła. Bóg wkroczył w historię po to, aby przezwyciężyć grzech i ocalić człowieka od szkodliwych skutków grzechu. Biblia mówi o prawdziwych ludziach, dlatego możemy przeczytać w niej nie tylko o cnotach, ale również o ludzkich upadkach, wadach, słabościach i grzechach”. Czyli o „prawdziwych ludziach”, oddających się biernie woli bożej jak Izaak, który poszedł na górę zarżnąć w ofierze syna Jakuba, o wydanej na zbiorowy gwałt córce Lewity i o młodziutkiej Marii, której anioł zapowiedział, że urodzi dziecko, spłodzone przez Ducha Świętego. Od jakich schematów i zniekształceń poznawczych te biblijne historie pozwolą się uwolnić?... Cały tekst na łamach tygodnika.