Po wojnie Rzeczpospolita pozostanie częścią świata zachodniego. Ale na jak długo?
Starcia w Ukrainie trwają w najlepsze, ale kształt nowego międzynarodowego ładu zaczyna się z grubsza wyłaniać z bitewnego kurzu. Wiemy, że armia Putina tej wojny nie wygra; teraz będzie starać się o uzyskanie czegokolwiek, co dałoby się naciągnąć do miana zwycięstwa podczas defilady 9 maja – jednego z najważniejszych dni nie tylko w rosyjskiej polityce, ale i zbiorowej pamięci narodu. Wojskowi eksperci już dawno wskazywali, że kluczowe znaczenie mogą mieć walki o obszar niezdobytej przez
separatystów części Donbasu i wyżynę między obwodami Donieckim i Ługańskim a Dnieprem. Jednostki ukraińskie są tam dobrze osadzone i ufortyfikowane, Rosjanie ściągają w ten rejon siły, nawet za cenę faktycznego przyznania się do porażki pod Kijowem. Ta wojna może jeszcze bardziej przypomnieć historię oręża sprzed osiemdziesięciu lat.
Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że Kreml był mocniejszy w gębie niż w czynach.Wojsko, którego bała się Europa, rozsypało się jak domek z kart w zderzeniu z nowoczesnymi pociskami przeciwpancernymi i przeciwlotniczymi (także polskie Pioruny mają tu swój udział), tureckimi dronami, precyzyjnym zwiadem i zmotywowanymi obrońcami ojczyzny. Okazało się, że Putin trzyma w ręku nie asy, lecz blotki. Przy układaniu globalnych spraw na nowo z pewnością zostanie to wzięte pod uwagę.Odtworzenie zdolności zarówno militarnych, jak i gospodarczych oraz politycznych będzie długotrwałe i mocno utrudnione w wyniku zachodnich sankcji.
Miasteczko Bucza stało się symbolem takim jak Srebrenica czy Rwanda. Świat pamięta kaca moralnego po tamtych wydarzeniach sprzed prawie trzech dekad, więc może być bardziej skłonny do szybszej reakcji. W każdym razie liczne przypadki zbrodni wojennych do końca rujnują wizerunek Moskwy. Wątpliwe, aby ktokolwiek z przywódców państw demokratycznych miał jeszcze kiedyś ochotę podać rękę Putinowi... Cały tekst na łamach tygodnika.