Z prof. nauk humanistycznych Danutą Waniek rozmawia Krzysztof Lubczyński
Geneza zła
Krzysztof Lubczyński: Właśnie upłynęło 30 lat od podpisania konkordatu między Polską a Watykanem. Jak ocenia pani przebieg realizacji zapisów tego dokumentu w praktyce? Czy ziściły się obawy jego oponentów? W jakim zakresie i w jakich dziedzinach? A może „diabeł okazał się mniej straszny niż go malowano”? Jak dziś weryfikują się oceny zawarte w pani książce z 2011 r. „Orzeł i krucyfiks. Eseje o podziałach politycznych w Polsce”?
Prof. Danuta Waniek: Po kolei. Wyjaśnijmy najpierw, skąd się w ogóle wziął konkordat, ponieważ dla mnie niezwykle ciekawe i zaskakujące były zarówno zagadkowe okoliczności podpisania tego aktu przez rząd Hanny Suchockiej, jak i jego dziwna zawartość. Przypomnijmy więc, że przez długie lata pełna normalizacja stosunków PRL i Stolicy Apostolskiej na gruncie dyplomatycznym nie była możliwa, ponieważ Watykan do początku lat 70. nie uznawał polskiej granicy na Odrze i Nysie. Taka była decyzja Piusa XII. Dopiero podpisanie 7 grudnia 1970 r. w Warszawie przez Willy’ego Brandta –kanclerza RFN i premiera Józefa Cyrankiewicza historycznego układu między oboma państwami o podstawach normalizacji wzajemnych stosunków, przyniosły istotne zmiany w relacjach Polska – RFN. Układ umożliwiał również formalne uporządkowanie administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych, na czym stronie polskiej bardzo zależało. Do tej pory Watykan stał na stanowisku obowiązywania konkordatu, podpisanego z kanclerzem Adolfem Hitlerem z 1933 r., a także uparcie uznawał granice Niemiec z 1937 r., łącznie z granicami niemieckiej administracji kościelnej.Oczywiście, nie były to jedyne kwestie, wymagające uporządkowania w stosunkach Państwo-Kościół. Uregulowania prawnego wymagały sprawy majątkowe oraz szereg innych kwestii podnoszonych przez Kościół (m.in. podatki, służba wojskowa alumnów). 28 czerwca 1972 r. papież Paweł VI wydał bullę Episcoporum Poloniae coetus, poprzez którą Stolica Apostolska cofnęła swoje uznanie dla rządu emigracyjnego w Londynie i tym samym zakończyła misję ambasadora Kazimierza Papée, trwającą od lipca 1939 r.Przypomniane wydarzenia wpłynęły pozytywnie na relacje władz państwowych z kardynałem Wyszyńskim. I Sekretarz KC PZPR Edward Gierek lubił używać hasła o„jedności moralno-politycznej narodu”. Co to dla niego dokładnie oznaczało, nigdy szerzej nie wyjaśnił, chociaż często przywoływał tezę o współpracy wierzących z niewierzącymi, przede wszystkim na gruncie takiej wartości, jaką stanowi praca. Z materiałów źródłowych wynika, że z takiego obrotu spraw zadowolony był również kardynał S. Wyszyński, zwłaszcza że na gruncie doktryny kościelnej uważany był za prekursora teologii pracy. W1977 r. miała miejsce wizyta E. Gierka u papieża Pawła VI, po latach można stwierdzić, że całość kontaktów ówczesnych władz polskich ze Stolicą Apostolską oceniana jest w większości opracowań jako wyróżniająca się na tle praktyki innych państw socjalistycznych... Cała rozmowa na łamach tygodnika.