Po niedzielnym rodzinnym obiedzie brak możliwości udania się na wspólną wyprawę do marketu wszystkim odbija się czkawką.
W kampanii wyborczej Platforma Obywatelska zapowiedziała, że „zniesie zakaz handlu w niedziele, ale każdy pracownik będzie miał zapewnione dwa wolne weekendy w miesiącu i podwójne wynagrodzenie za pracę w dni wolne”. Trzecia Droga zobowiązała się do „uwolnienia handlu w dwie niedziele w miesiącu”. Lewica jest przeciw, a nawet za, pod warunkiem, że pracownicy za robotę w dzień święty dostaną 250 proc. dniówki. A to wszystko dlatego, że sondaże pokazywały, że większość Polaków chciałaby w niedzielę mieć otwarte sklepy. Po co? Nie po to, żeby kupować – ale mieć taką możliwość.Handel generuje ok. 15 proc. polskiego PKB, zatrudnia blisko 2 mln osób i bardzo szybko się zmienia. Miłośnicy handlowych niedziel twierdzą, że wszystko co najgorsze w tej branży wynika z zakazu handlu w niedziele. Badacze rynku dotarli z ankietami do właścicieli sklepów, a ci jako główny powód swoich kłopotów finansowych wskazują wzrost kosztów prowadzenia działalności gospodarczej – to ocena aż 37 proc. badanych.34 proc. wskazało na słabnący popyt, a co czwarty – na presję budżetową i kosztową, wzrost cen energii i rosnące podatki. Nikt z detalistów nie zająknął się nawet o zakazie handlu niedzielnego… Cały artykuł na łamach tygodnika.