„Każdy bezprawnie pozbawiony wolności ma prawo do odszkodowania” – stanowi art. 41. pkt 5 Konstytucji RP. Co z tego, skoro każdy może być w Polsce bezprawnie pozbawiony wolności?
Pan spod Łomży miał żonę, a ona 13-letnią córkę. Ta opowiedziała prokuratorowi, że ojczym ją molestował. Prokuratura zawnioskowała o areszt. Sędzia się z nią zgodził, a pan trafił do pierdla. Dzięki temu, że wgląd w papiery aresztanta ma każdy klawisz, po paru godzinach współosadzeni wiedzieli, że siedzą z kazirodczym pedofilem. Zwyrolem znaczy. A ponieważ zboki mają w pierdlach przerąbane, pan dostał łomot. Na dodatek więźniowie chętnie robili z nim to, co – jak im się wydawało – robił on ze swoją ofiarą.
Gdy aresztowany pan siedział już jakieś cztery miesiące, nastolatka stwierdziła przed sądem, że jest głupia i chciała ukarać ojczyma, bo dał jej niesłuszny szlaban, więc molestowanie wymyśliła i teraz strasznie tego żałuje. Panna miała 13 lat, więc prokurator nieszczególnie mógł postawić jej zarzut składania fałszywych zeznań. Od kilku lat pan pomówiony przez pasierbicę jest na psychotropach i nie może pracować.Zadośćuczynienie za to i 4-miesięczną katorgę sąd wycenił na 350 tys. zł.
Prycza z widokiem na kasę
Sądy zasądzają różnie. Na przykład 3 mln 394 tys. zł odszkodowania od państwa za niesłuszny areszt trwający 2 lata. Tyle po kilkunastu latach dostał pan, którego prokuratura uwikłała w śląską aferę korupcyjną. Gość został zatrzymany w 2000 r. i oskarżony w 2002r. o przekupstwa urzędników państwowych i wyłudzenie od ZUS w latach 1992-1999 prawie 7 mln zł zasiłków chorobowych i świadczeń rehabilitacyjnych. Krakowski sąd uniewinnił go w 2009 r. Trzeba było kolejnych 13 lat, żeby udało mu się wydrzeć od państwa sensowną kwotę… Cały artykuł na łamach tygodnika.