Z prof. Janem Sową, socjologiem i kulturoznawcą, rozmawia Krzysztof Lubczyński Jak pan, panie profesorze, widzi perspektywy sekularyzacji Polski, pozycję Kościoła katolickiego, jego relacje z państwem po wyborach 15 października, a także możliwości zmian prawnych w tej szeroko rozumianej domenie?
Generalną barierą dla zmian prawnych będzie do końca swojej kadencji prezydent Duda.Do czasu jego odejścia, ze względu na jego silny ideologiczny związek z PiS oraz demonstrowaną przez niego świętoszkowatość i klerykalizm, żadna zdecydowana zmiana ustawowa raczej nie będzie możliwa. Drugi niesprzyjający zmianom czynnik, to osłabienie Lewicy, która jest ich najbardziej zdecydowanym zwolennikiem, ale w stosunku do kończącej się kadencji straciła prawie połowę mandatów w sejmie. Dlatego może się okazać, że ta buńczuczna, radykalna atmosfera przedwyborcza i powyborcza, wyrażająca się w haśle „jebać PiS” i „ośmiu gwiazdkach” zafałszowuje realny obraz sytuacji. Spodziewający się szybkich zmian mogą się rozczarować.
To wygląda nieco paradoksalnie w obliczu słabnącej społecznej pozycji Kościoła i dokonujących się silnych procesów laicyzacyjnych…
Kościół będzie w coraz trudniejszej sytuacji także z tego powodu, że w ciągu minionych ośmiu lat jednoznacznie zaangażował się po stronie władzy PiS w zamian za liczne profity. Laicyzacja, zwłaszcza młodej generacji, jest zmasowana. W licealnej klasie mojego syna jedynie dwóch na trzydziestu uczniów uczęszcza na katechezę i to jest tylko jeden z licznych wyrazów tej laicyzacji. Ona jednak przede wszystkim wyraża się zobojętnieniem, nie „paleniem kościołów” czy innymi atakami na instytucje kościelne. To się raczej „wypali”niż rozpadnie z hukiem. Tym, co najbardziej uderza w odniesieniu młodzieży do oferty Kościoła, jest odczucie NUDY… Cała rozmowa na łamach tygodnika.