Nietrudno zgadnąć, kto po wyborach może być prezesem Rady Ministrów. A co z następnym prezydentem RP?
Z kopyta ruszyła kampania przed 15 października. Partie i koalicje rejestrują komitety wyborcze, ujawniają listy kandydatów, odsłaniają hasła. Od momentu ogłoszenia postanowienia Andrzeja Dudy w tej sprawie, zmieniły się zasady finansowania działań stronnictw, a politycy powinni już miarkować swe zapały oratorskie (bo mogą w ciągu 48 godzin zostać sądowo zmuszeni do prostowania kłamstw. Przekonał się o tym chociażby Mateusz Morawiecki, któremu pięć lat temu (podczas wyborów samorządowych) zdarzyło się to dwukrotnie i od tego czasu na dobre przylgnęło do niego porównanie do Pinokia; pieczołowicie przez niego podtrzymywane). Donald Tusk kontynuuje objazd kraju – teraz inaczej księgując ponoszone koszty, a Prawo i Sprawiedliwość sprzęga ze swoimi wydatkami środki wydawane lekką ręką przez rząd z naszej wspólnej kasy oraz przez spółki z udziałem skarbu państwa; czyli też nasze. Co oczywiście sprawia, że starcie narodowo-katolickich populistów z siłami demokratycznymi i proeuropejskimi dalekie będzie od warunków równości i uczciwości. Na szczęście pieniądze to nie wszystko. W polityce są ważne, ale nie przesądzające.
Zanim obserwowanie przedwyborczej bijatyki pochłonie nas do reszty, spróbujmy zastanowić się, kto konkretnie, personalnie, będzie rządzić Polską w nadchodzącej przyszłości... Cały artykuł na łamach tygodnika.