Z profesorem Wawrzyńcem Konarskim, politologiem, rektorem Akademii Finansów i Biznesu Vistula, rozmawia Krzysztof Lubczyński
Krzysztof Lubczyński: Jest pan profesor badaczem Irlandii, autorem prac międzyinnymi o ustroju i nacjonalizmie irlandzkim. W dyskursie publicystycznym pojawiały się swego czasu akcenty związane z szukaniem analogii między dziejami Polski i Irlandii. Czy nacjonalizmy i katolicyzmy – irlandzki i polski rzeczywiście są na tyle podobne, że można czynić sensowne porównania, szukać między nimi realnych analogii, na przykład prognozować przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce w oparciu o jego losy w Irlandii, zwłaszcza w ostatnim ćwierćwieczu?
Prof. Wawrzyniec Konarski: Nasz gatunek, homo sapiens, ma naturalną skłonność do formułowania powierzchownych opinii i w tym tkwi źródło większości tak skonstruowanych analogii i paraleli. Historie naszych krajów są w istocie odmienne, pomimo tego, że Irlandczycy, podobnie jak Polacy, wzniecali nieudane powstania przeciw ciemiężcom.Jednakowoż Irlandczycy potrafili wznieść się później, z sukcesem, na poziom pragmatyzmu politycznego, co Polakom długo się nie udawało. Spróbuję uporządkować tę skomplikowaną i obszerną materię...
(…) Reasumując, Kościół irlandzki był w okresie przed niepodległością pęknięty, a Kościół polski w okresie PRL bardziej spoisty. U schyłku XIX wieku pojawiło się w Irlandii powiedzenie, iż „kiedyś mieliśmy drewniane kielichy i złotych księży, a dziś mamy złote kielichy i drewnianych księży”. W tej metaforze zawiera się definicja jego krytycznej społecznie oceny. Kiedy Irlandia uzyskała niepodległość, Kościół poczuł się na tyle mocny, że postanowił sięgnąć po rolę swoistej… siły przewodniej irlandzkich: narodu i państwa.To, co nastąpiło w ciągu kolejnych dziesięcioleci jest ostrzeżeniem, co może stać się z Kościołem, gdy przekracza swoje granice, gdy jest niepohamowany w swoich ambicjach politycznych, gdy mocno wchodzi w rolę partnera władzy i modyfikuje jej profil w imię własnego sposobu myślenia, własnych celów... Cała, niezwykła rozmowa na łamach tygodnika.