Z profesorem Wiesławem Władyką, historykiem i literaturoznawcą, rozmawia Krzysztof Lubczyński.
Krzysztof Lubczyński: Zakończył pan działalność komentatorską w ramach„trzódki” w radiu Tok FM. W marcu tego roku minęło równo dwadzieścia lat od inauguracji „trzódki”. Proszę o skrótową rekapitulację tego okresu. Jak pan widział Polskę w roku 2003 i jak widzi ją pan z perspektywy lat?
Prof. Wiesław Władyka: To był okres bardzo dynamiczny i zaszły zmiany epokowe.W momencie, gdy zaczęliśmy komentować, było niedługo po zamachu 11 września 2001 r.i zaczynała się wojna w Iraku, w której wzięła udział Polska razem z USA. I od razu się pokłóciliśmy na antenie, bo dwaj moi interlokutorzy byli za interwencją i udziałem Polski ,a ja z Jackiem Żakowskim przeciw, bo uważaliśmy, że siłowe przeszczepy demokracji się nie udają. Za chwilę to zaczęło rezonować także w Polsce. Pojawił się populizm, a osłabł paradygmat demokracji liberalnej, pojawiły się pomysły na demokrację suwerenną, tożsamościową w typie Orbána, na rozwiązania twarde, kosztem demokracji i praworządności.
Jak pan w tym kontekście widział Polskę?
To była jeszcze III RP, choć PiS już wtedy mi się nie podobało. Znałem poglądy Jarosława Kaczyńskiego, które on zawsze szczerze wykładał i miał koncepcję innej Polski. Pokazał to w latach 2005-2007, a wzmocnił uderzeniem w roku 2015 w III RP, która mimo wadi błędów jakoś się trzymała. Mimo schorzeń i brudu politycznego istniał płodozmian polityczny oraz stabilność podstawowych instytucji państwa i konstytucji. To była moja Rzeczpospolita i uważałem, że jest to dobry czas w historii Polski, jeden z najlepszych w dziejach. Był dynamiczny rozwój gospodarczy, wielki skok jakościowy, wejście do NATOi Unii Europejskiej oraz system, w którym żadna z partii politycznych nie kwestionowała istniejącego ładu. I przyszło PiS, i zakwestionowało, i wymyśliło IV RP, która miała być zaprzeczeniem III RP, której historię inaczej napisali... Cała rozmowa na łamach tygodnika.