Czas wielkanocny to czas święcenia pokarmów. Nawet niewierzący Polacy biegną z przystrojonymi koszyczkami do kościoła, by ksiądz uroczyście pokropił ich jedzenie równie uroczystą wodą.
Biegną nieświadomie uczestniczyć w obrzędzie, który ma pogańskie korzenie. Ofiary zjedzenia składało się od tysięcy lat. Ludzie zawsze starali się jakoś załatwić sobie pomyślność. Na początku sami, potem dali się nabrać i korzystali z pomocy pośredników, czyli kapłanów. Słynny polski antropolog i podróżnik Bronisław Malinowski, badacz pierwotnych plemion Nowej Gwinei na początku XX wieku zwrócił uwagę, że niezwykle silne są związki tego, co ludzie jedzą z ich wierzeniami religijnymi. Według Malinowskiego, nie tylko czynność jedzenia ma wymiar mistyczny, ale i samo jedzenie ulega sakralizacji.(…) Stary i Nowy Testament spływają krwią. Co kilka stron, nie dość że ktoś kogoś zabija, to nieustannie składane są Bogu ofiary z żywych zwierząt: a to baranek, a to koźlątko. Bóg Starego Testamentu jest surowy i wystawia nieustannie swój lud na próbę. Jak wtedy, kiedy kazał Abrahamowi złożyć w ofierze jedynego syna Izaaka. Jak napisano w Księdze Rodzaju, posłuszny Abraham zabrał syna na górę Moira, każąc mu nieść wiązkę drewna, na której miał zostać spalony. Ostatecznie Izaakowi się udało, anioł powstrzymał w ostatniej chwili rękę Abrahama i powiedział: „Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś mi nawet swego jedynego syna”. Izaak miał być barankiem ofiarnym. Jego Jahwe oszczędził, choć swojego syna już nie. I wielkanocnie świętuje się zmartwychwstanie umęczonego na krzyżu Chrystusa, który jest Barankiem Bożym, wydanym na śmierć za grzechy ludzi. Podczas każdej mszy wierni spożywają ciało Chrystusa pod postacią Eucharystii. Gdy sobie zracjonalizujemy tę symbolikę, zimny dreszcz przechodzi po plecach.
Przychodzą tu na myśl kanibalistyczne rytuały polinezyjskiego archipelagu Markizy.Tubylcy jadali mężnych wojowników, którzy mieli wiele przymiotów i mana – energię.Wierzyli, że gdy zjedzą ciała tych dzielnych ludzi, wnikną w nich ich cudowne moce.Wyjątkowo okrutnie mordowali współplemieńców Aztekowie. Podobnie jak inni mezoamerykańscy Indianie wierzyli, że bogowie stworzyli ludzi z własnej krwi. Człowiek był więc dłużnikiem bogów i musiał, dla zachowania kosmicznej równowagi, oddawać bóstwom krew i ciało. Aztekowie ku czci bogów zjadali ciała zamordowanych i dlatego jeńców przeznaczonych na rzeź wcześniej trzymano w klatkach i tuczono... Cały tekst na łamach tygodnika.