„Różaniec bolesny, zawierający ponad 150 ręcznie ostrzonych i szlifowanych kolców wykonanych ze stali nierdzewnej, materiał: drewno oliwne. By dodatkowo spotęgować modlitewne oddanie nasz różaniec posiada ponad 150 kolców (kolców róży), które w trakcie modlitwy potrafią sprawiać dotkliwy ból, szczególnie cenny przy rozważaniu tajemnic bolesnych. Różaniec ten można nosić na co dzień, by każdego dnia przypominał nam o potrzebie modlitwy i sensie cierpienia”.*
Cierpienie wyznacza wiarę
Dla osób wierzących najważniejsze jest cierpienie. Celebracja śmierci i bólu to podstawa. wiary. Bardziej fanatyczni, chcąc przypodobać się Bogu, sięgają po podręczne zestawy do tortur, żeby należycie umartwiać swoje ciało. Jezus dał przykład, że droga do zbawienia prowadzi przez krzyż i cierpienie.
Kościół katolicki nigdy oficjalnie nie zakazał praktyk pokutnych. Na przestrzeni wieków jego stosunek do publicznego (jawnego) umartwiania ciała był zmienny, jednak nigdy nie zostało to zakazane prawem kościelnym. Oczywiście, mimo że Kościół nie zakazał praktyk masochistycznych, nie namawia też do nich. Współcześnie samookaleczenie czy autoagresja nie są przyjmowane ze zrozumieniem. Namawianie kogokolwiek do takich praktyk może narazić namawiającego na konsekwencje karne.
Asceza od wieków wpisana jest w religię katolicką. Nie jest tajemnicą, że osoby uznawane przez Kościół katolicki za błogosławione czy święte oddawały się cierpieniu i czerpały z tego (przynajmniej takie sprawiały wrażenie) duchowe uniesienie. Nie trzeba cofać się do prehistorii, wystarczy wspomnieć chociażby ojca Pio, Matkę Teresę z Kalkuty czy siostrę Faustynę. Te osoby stawiane są jako wzory religijne i autorytety moralne dla katolików. Nic dziwnego, że niektórzy pragną je naśladować. Kilka lat po śmierci Jana Pawła II świat obiegła wiadomość, że „wielki” papież Polak regularnie biczował się w akcie pokuty za grzechy. Poinformowała o tym polska zakonnica Tobiana Sobótka z zakonu Najświętszego Serca Jezusowego. Watykan do dzisiaj tego nie potwierdził ani nie zaprzeczył.
Obecnie trudno stwierdzić, jaki odsetek katolików i osób duchownych uprawia religijny masochizm. Wynika to stąd, że osoby zadające sobie ból z pobudek religijnych nie obnoszą się z tym. Zwłaszcza w obliczu obecnej wiedzy medyczno-psychiatrycznej, dotyczącej samo okaleczania się, lepiej okaleczać się w zaciszu domowym, klasztornym czy kościelnym... Cały tekst na łamach tygodnika.