Po co przychodzi prezydent do ministra?
Niepisowscy samorządowcy przez ostatnie lata płakali, że władza centralna tak ograniczyła ich kompetencje, że nic nie mogą. A przecież samorządność – jak twierdzą prezydenci, burmistrzowie i wójtowie – to czysta demokracja. Kto więc dybie na samorządność, dybie na demokrację? Gdyby jednak poskrobać w zdefiniowanej tak przez samorządowców samorządności, to okaże się, że nie chodzi o rządy ludu, ale po prostu o pieniądze. O kasę, w którą włodarze winni opływać i wydawać ją zgodnie ze swoim samorządowym widzimisię.
Zasiadać jeszcze bardziej
Od wyborów lokalnych minęło pół roku. Tyle czasu wystarczyło, by towarzystwo się porozprowadzało na miejscowych stołkach, posadach i fuchach. Zamiast kombinować co zrobić, by gospodarzyć efektywniej, inwestować mądrzej oraz zatrudnić najbardziej kompetentnych pracowników, samorządowcy wymyślili, jak tu zrobić lepiej sobie.
Kilka spotkań, parę telefonów i mnóstwo e-maili wystarczyło, aby w parę tygodni upichcić zbiór postulatów – jak to nader górnolotnie nazwali – „dotyczących przywrócenia autonomii samorządom i prowadzących do poprawy jakości usług publicznych oraz zmierzających do wdrażania konstytucyjnej zasady pomocniczości”. Propozycje, wraz z prezydentem Wrocławia na czele grupy samorządowców, trafiły do szefa MSWiA. Minister Siemoniak pokiwał głową, wypowiedział kilka frazesów i zapewnił, że zaraz po konferencji strona rządowa i samorządowa rozpoczną analizę zaproponowanych zmian, a nawet zwrócił uwagę, że są przygotowane w formie konkretnych zapisów.
Poza tymi ogólnikami samorządowcy nie usłyszeli żadnych deklaracji z tej prostej przyczyny, że Siemoniak nie jest idiotą i zdawał sobie sprawę, czego się spodziewać. Jako nadszef policji wiedział, że spotyka się z przedstawicielami środowiska, które nader często znajduje się w kręgu zainteresowaniu funkcjonariuszy i agentów. Od lat nie ma bowiem miesiąca, by jakiś lokalny włodarz nie stanął przed sądem. I to wcale nie z powodu wykroczeń. Od lat więzienia i areszty są pełne prezydentów, burmistrzów i wójtów oraz ich zastępców... Cały artykuł o tym, "gdzie rosną prawdziwe publiczne pieniądze" na łamach tygodnika.