W Polsce absolwentów seminariów jest tak mało, że katolickie media próbują robić z nich celebrytów. „Bardzo lubię gotować i piec ciasta” – mówi jeden z diakonów.
Zakończony „Tydzień modlitw o powołania kapłańskie, zakonne i misyjne” na niewiele się zdał. Z danych zebranych przez Krajową Radę Duszpasterstwa Powołań wynika, że we wszystkich seminariach duchownych w Polsce (diecezjalnych i zakonnych) do kapłaństwa przygotowuje się łącznie 2 177 kleryków. To o 20 proc. mniej niż w ubiegłym roku. Ilu dotrwa do końca nauki?
„Niestety, w tym roku nie odbędzie się najważniejsza chwila w życiu całego seminarium, czyli święcenia kapłańskie. Zwykle były one udzielane diakonom, czyli alumnom roku szóstego (…). Niestety, rocznik ten nie doszedł nawet do diakonatu, z kilku kandydatów, którzy się zgłosili sześć lat temu, nie pozostał ani jeden” – mówił niedawno ks. Hubert Tryk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Hosianum w Olsztynie.
O powodach braku powołań piszemy na bieżąco. Jednym z nich jest silna niechęć do kleru, na co skarżą się młodzi księża.
„Jestem księdzem od kilku godzin. (…) W moim najpiękniejszym dniu napisałeś pod zdjęciem z moich święceń kolejne pokolenie pedofili i nierobów. (…) Twierdzisz, że zostałem księdzem, aby dostatnio żyć i nic nie robić, chociaż nawet nie wiesz, jak mam na imię – lamentował w sieci jeden z neoprezbiterów.
W Kościele kat. trwa właśnie okres święceń kapłańskich. Przy tej okazji kościółkowe media z nowych członków swojej organizacji próbują robić „fajnych ziomków”.Dowiadujemy się więc, co młodzi księża lubią robić, co jeść, poznajemy ich życiowe perypetie i oczywiście wyboistą drogę do kapłaństwa... Cały tekst na łamach tygodnika.