Wygrana Donalda Trumpa będzie miała o wiele poważniejsze konsekwencje, niż nam się to dzisiaj wydaje. Ale nie dla polskich wyborów prezydenckich.
Niby wiedzieliśmy, że ekscentryczny biznesmen (notabene tym razem wspierany przez jeszcze bogatszego i równie ekstrawaganckiego Elona Muska) może ponownie zostać prezydentem USA, ale daliśmy się zwieść energii Kamali Harris i bardzo wyrównanym wynikom sondaży. Zaczęliśmy wierzyć, że może jakimś cudem uda się powstrzymać powrót do władzy światowego króla populistów. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie.
Minął pierwszy szok, niedowierzanie
Trump nie tylko zdobył wyraźną przewagę w głosach elektorskich, ale zyskał poparcie większości obywateli Stanów Zjednoczonych (cztery lata temu przegrał z Joe Bidenem różnicą 7 milionów głosów; nawet osiem lat temu wygrywając z Hillary Clinton uzyskał o2,8 miliona głosów mniej od rywalki). Opowiedzieli się za nim nie tylko słabo wykształceni, bezrobotni lub wykonujący nisko płatne prace biali mężczyźni z upadłych regionów, lecz także duża część kobiet, Afroamerykanów a nawet Latynosów, których chce z Ameryki powyrzucać. Republikanie – partia, którą sobie podporządkował – niepodzielnie rządzą w obu izbach Kongresu. Tak wielkiej władzy nikt dawno nie miał.
Wmawiamy jednak sobie, że nic wielkiego się nie stało. Że skoro przeżyliśmy „pierwszego Trumpa”, to przeżyjemy i „drugiego”. Że będzie miał doradców, którzy powściągną jego wybujałe ego i wyperswadują szalone pomysły. Że w Waszyngtonie tak naprawdę rządzi biurokracja, zdolna do spętania prezydentowi rąk. Że tym razem nie będzie to kadencja chaosu, „ognia i furii” (tytuł książki dziennikarza Michaela Wolffa, który przez 18 miesięcy z bliska przyglądał się kulisom funkcjonowania Białego Domu Trumpa). Ale niby dlaczego?
Prezydent-elekt ani o jotę nie zmienił swojej osobowości. Na dodatek z jego poprzedniej ekipy – która miała okazję, by trochę poznać tajniki rządzenia – nie został nikt poza Mike’iem Pompeo, byłym szefem CIA i sekretarzem stanu, ponoć przymierzanym teraz pełnienia funkcji sekretarza obrony. Słuchajcie, co Trump mówił w trakcie kampanii i co mówi teraz. I traktujcie to poważnie... Cały artykuł o prezydencie USA, który "wszystkim da do wiwatu" na łamach tygodnika.