Konserwatyści i wojujący prawicowcy uważają, że przynosi wstyd Kościołowi.Krytycy Kościoła zarzucają, że brakuje mu osobowości i odwagi. Za nami 10 lat Wojciecha Polaka na stanowisku prymasa Polski. Przed nami obchody rocznicy jego sześćdziesiątych urodzin, które przypadają 19 grudnia.
Gdyby zapytać przeciętnego Polaka o „prymasa Polski” zapewne nie każdy potrafiłby wskazać obecnie piastującego ten urząd. Wielu bez namysłu wspomniałoby jednak Stefana Wyszyńskiego, nazwanego przez Wojtyłę Prymasem Tysiąclecia.„Kard. Stefan Wyszyński zmarł w maju 1981 roku, ale jego następcy już nie odzyskali takiej pozycji w Episkopacie. Każdy kolejny Prymas Polski był gorszy, a więc mniej ważny.
O obecnym Prymasie Polski, abp Wojciechu Polaku (rocznik 1964) biskupi mówią, że jest pierwszy wśród równych. I to zdanie oddaje prawdę o współczesnym prymasostwie” – pisze na swoim blogu Andrzej Gerlach, historyk, znawca dziejów Kościoła Powszechnego; i ma rację.
Funkcja prymasa w polskim Kościele od lat jest wyłącznie honorowa. Jej znaczenie bardziej określa osobowość biskupa pełniącego ten urząd niż kościelne dokumenty. Jego rola jednak głęboko zakorzeniła się w świadomości Polaków. Bez wątpienia abp Wojciech Polak trafił na zły okres w historii Kościoła. Od początku swojej kadencji mierzył się z masowym odpływem wiernych, skandalami pedofilskimi, pandemią, uwikłaniami politycznymi księży i wojną w Ukrainie. Sposób, w jaki to robił, sprawił, że przez 10 lat nie zdołał zaskarbić sobie sympatii Polaków – ani samozwańczych obrońców Kościoła, ani krytyków tej instytucji.
– To postać kompletnie bez wyrazu – mówi „FpM” Tadeusz Bartoś, filozof, były dominikanin, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Wielkie nadzieje
W maju 2014 r. wówczas 49-letni sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski abp Wojciech Polak został mianowany przez papieża Franciszka nowym prymasem Polski. Był wtedy jednym z najmłodszych prymasów na świecie i najmłodszym w Europie. Zdążył już pokonać wszystkie szczeble w kościelnej karierze – przez wielu w tej instytucji był uważany za „tytana pracy”. Media pisały o nim wówczas, jako o człowieku otwartym i niebojącym się nowoczesnych środków komunikacji. Prowadził blog, publikował filmy na YouTube. Zapowiadał, że chce uczynić Kościół bardziej komunikatywny dzięki większej obecności w mediach. Jego nominacja była odbierana jako odmłodzenie Kościoła w naszym kraju. Panowało przekonanie, że tak młody prymas to element większego planu papieża Franciszka, który zreformuje polski Kościół... Cały artykuł o "purpuracie bez twarzy" na łamach tygodnika.