Za nami 365 dni spędzonych na huśtawce. W sumie to był jednak dobry czas.
Dawno tak dobrego nie było. Przynajmniej od ośmiu lat. Nie narzekajmy więc, że nie wszystkie nadzieje się ziściły, nie wszystkie oczekiwania zostały zrealizowane.
Oddychamy pełną piersią w państwie demokratycznym, któremu udało się wrócić z drogi prowadzącej do w pełni autorytarnego populizmu. To najważniejsze: w uczciwym i otwartym dialogu możemy znajdować rozwiązania nawet najbardziej złożonych problemów.
Od rządzących żądajmy przestrzegania naszych praw i poprawy jakości naszego życia.Wywierajmy na nich nieustanną presję. Ale nie możemy dopuścić do powrotu do władzy tych, którzy konsekwentnie, dzień po dniu, niszczyli nasze państwo, naszą wspólnotę i próbowali psuć naszą Europę.
Z nowym rządem nowym krokiem
Weszliśmy w 2024 r. z wielkim optymizmem i rozbuchanymi nadziejami. Wciąż unosił się nastrój radości po wygranych 15 października wyborach, choć już wiadomo było, że odbudowa państwa prawa i demokracji nie będzie łatwa. Ancien régime (stary system –przyp. red.) nie zamierzał łatwo złożyć broni.
Parę decyzji zapadło błyskawicznie, jakby mieczem usiekł. Wymiana szefów służb specjalnych, kilku kuratorów, zwierzchnika Służby Więziennej. Szefowie policji, skompromitowani upolitycznieniem swoich zastępów i wysyłaniem ich do walk z obywatelami, sami gremialnie odeszli ze służby. Z rąk pisowskich funkcjonariuszy przejęto zarządzanie spółkami mediów publicznych, ale po perturbacjach prawnych ciągnących się jeszcze przez kilka miesięcy. Tymczasowy, jak się okazało, minister kultury do zadań specjalnych Bartłomiej Sienkiewicz przy nadarzającej się okazji czmychnął do Parlamentu Europejskiego zostawiając otwartą książkę – instrukcję obsługi, jak bez przeszkód położyć rękę na TVP i Polskim Radiu, jeśli tylko następna ekipa będzie miała na to ochotę.
I dość szybko inne sprawy zaczęły grzęznąć w niemocy i inercji. Okazało się, że wśród członków Rady Ministrów na palcach jednej ręki można było wskazać takich, którzy mieli wystarczające doświadczenie i determinację, by sprostać potrzebie historycznej chwili.
Oraz że – jak to się w politycznym słownictwie już utarło – „szuflady były puste”... Cały artykuł o tym co za nami na łamach tygodnika.